W. Łazuga, Uwikłani w przeszłość

Publikacje książkowe
DzikiZdeb
Posty: 24
Rejestracja: 30 sty 2019, 20:28

W. Łazuga, Uwikłani w przeszłość

Post autor: DzikiZdeb » 19 cze 2023, 08:49

Właśnie przeżyłem rozczarowanie roku w temacie austro-węgierskim i w związku z tym chciałbym dopytać się Bywalców tego forum, czy książka jest aż taka zła, czy tylko mnie ona nie podeszła? „Kalkulować”, którego niniejszy wolumin ma być kontynuacją, czytało mi się bardzo dobrze i uważam ją za pozycję wartościową. „Uwikłanych” zmęczyłem, ale żebym się czymś zachwycił, nie powiem. Książka wydaje mi się przemieszanymi wypisami źródłowymi bez większej myśli przewodniej, a że większość źródeł z których powstała przeczytałem wcześniej, stosunkowo niewielkie części były dla mnie czymś nowym. Dodatkowo nie widzę, żeby ze źródeł została wyciśnięta ich esencja i raczej w każdym z przypadków opowieści na skrócie mocno tracą.

Gdyby tylko to mnie zmęczyło, nie pisałbym tego wszystkiego. Otóż wypisy (a także niektóre fragmenty tekstu nie bazujące na tekstach źródłowych) różnią się tak od oryginałów, że sprawiają wrażenie, jakby robili/pisali je niespecjalnie zdolni studenci, a autor potem tylko je przepisywał. Żeby nie być gołosłownym, kilka przykładów:

1. s. 130. „[Leon Biliński] planował zlecenie emisji banknotów polskich ‘sławnym drukarniom wiedeńskim’ z kontraktowym zapewnieniem pełnej nad nią kontroli. Zlecono ją jednak drukarniom w Paryżu i Londynie bez jakiejkolwiek kontroli”. Cały opis zmagań ministra Bilińskiego z polską walutą nie znajduje się, jak chce odnośnik, jedynie na stronie 219 tomu II jego wspomnień, lecz zajmuje ponad 20 stron dość szczegółowego opisu (s. 216-239), obejmując oczywiście nie tylko problemy z drukiem. Tak czy inaczej jeśli ktoś przeczytał w/w tekst w oryginale będzie doskonale widział, że:
- w Paryżu i Londynie zamówiono przyszłe banknoty złotowe mające obiegać po wymianie na nie wszystkich obiegających w roku 1919 walut (s. 216, 218, 219);
- Biliński postanowił najpierw ujednolicić walutę w kraju poprzez wymianę wszystkich innych walut na markę polską, a dopiero potem zamianę marki na przyszłe złotówki (s. 219)
- w Warszawie w wielu drukarniach drukowano różnej jakości marki polskie, Biliński zastąpił je ujednoliconym wzorem wydrukowanym we Wiedniu dzięki znajomości z dyrektorem drukarni Nadherny’m (s. 219-221 i dalej). Banknoty te dostarczono w sierpniu 1919. Biliński chwali zamówione przez siebie wiedeńskie emisje, podkreślając że nie wie, jak wyglądała by bez nich gospodarka Polski podczas wojny 1920 roku.

Podsumowując – mając w ręku źródło nie ma praktycznej możliwości stwierdzenia, że zlecenie druku banknotów we Wiedniu nie doszło do skutku.

2. s. 154, część skrótu pamiętników gen. Żaby: „W czasie wojny dwóch legionistów zwróci się do niego ‘obywatelu’ natychmiast poprawi ich na panie pułkowniku). Chwilę potem zostanie postrzelony nie przez Moskali, lecz przypadkiem przez legionistów (raczej chyba nie tych samych”. Czytałem niedawno te pamiętniki i jako żywo zapamiętałem scenę inaczej. Jak się okazało, miałem rację. Wydanie 2020, Strona 414: „Gdy tak leżę [w Pawłowie, obserwując linię frontu na Wiśle] podchodzi do mnie dwóch legionistów. Jeden z nich sanitariusz. Młode chłopaki, po 18, najwyżej 20 lat. Proszą mnie o tytoń i czekoladę. Widocznie słyszeli, jakem do ordynansów mówił po polsku. Zaczęła się rozmowa. Powiedziałem im z uśmiechem, że bardzo nie lubię, aby nazywano mnie obywatelem, na co oni w tej chwili zaczęli mówić do mnie przez „pan pułkownik”. Polski język najwidoczniej „podpułkownika” [ówczesnego stopnia R. Żaby] nie uznaje. Ten legionowy sanitariusz opowiadał niestworzone rzeczy i robił ze siebie szalonego rewolucjonistę, który według własnej swojej opinii niczego i nikogo się nie bał. A tu nagle przyszedł granat, a czerwony politycznie Pan zrobił się zielony i nie bardzo umiał nad swoim strachem zapanować. Drugi legionista był bardzo niekontent ‘Coś obywatel bardzo nerwowy’ zauważył. Ja całkiem bez żenady zacząłem się śmiać, z czego mocno niekontenci odeszli młodzi bohaterowie. Po kilku godzinach , pod sam wieczór wróciły moje patrole z Gręboszowa i ze Szczucina, a ja miałem zamiast z moim detachement nocować w Mędrzychowie lub Bolesławiu, ponieważ tak brzegi Wisły były obsadzone. Zaczynało się już robić ciemno, więc wyszedłem na wał, aby się jeszcze lepiej przypatrzeć, co się po drugiej stronie dzieje i po kilku minutach obróciłem się, aby zejść do moich koni. W tej chwili zdawało mi się, że się potknąłem, a moi ordynansi zaczęli wołać, że jestem ranny, ja sam z wyjątkiem tego potknięcia nic nie poczułem. Krew dość silnie tryskała z nogi i ten sam legionowy sanitariusz, z którym przez 2-ma godzinami rozmawiałem, zrobił mi pierwszy opatrunek na koniu”.

W tym wypadku celowo nie skróciłem fragmentu z pamiętników, żeby było jasno widać, co tam jest, a czego nie ma. A nie ma tam z pewnością miejsca na:
- przypuszczenie, że pozycja nie była pod ostrzałem Moskali;
- przypuszczenie, że ppłk. Żaba został postrzelony przez legionistów;
- wymianę legionistów pomiędzy początkiem a końcem sceny – mamy do czynienia z tym samym sanitariuszem.
Na dodatek niezrozumiały jest skrót z tytułowaniem R. Żaby – sami legioniści przechodzą na „panie pułkowniku”, a R. Żaba ma pretensje nie tyle do „obywatela”, co do braku precyzji w określeniu stopnia.

3. Tym razem bez źródeł. Na str. 381/2 czytamy: „Oddalało ich [Alicję Badeniową i Karola Olbrachta Habsburga] od siebie rygorystyczne wychowanie po jego, a protestanckie nawyki po jej stronie, w tle zaś casus Zofii hr. Chotek, morganatycznej żony arcyksięcia Franciszka Ferdynanda (potomstwo takiej pary nosiło nazwisko matki i nie miało prawa do tronu).”

Może czegoś nie wiem, ale potomstwo którego z Habsburgów i ich morganatycznych żon nosiło nazwisko matki? Na pewno nie wzmiankowani wyżej książęta von Hohenberg. W innych znanych mi przypadkach jest podobnie – dzieci Ferdynanda II i Philippine Welser to margrabiowie Burgau, córka Leopolda i Dagmar Nicolics-Podinje to hrabina Wolfenau itd. Za każdym razem kreowany jest nowy tytuł i jest on noszony od tej pory przez kolejne pokolenia potomków wyjściowej pary. Jeśli w jakimś wypadku było inaczej, to czy można mówić o tym jak o regule?

Koniec przykładów.

Ponieważ nie zajmuje się Austro-Węgrami na co dzień, proszę o opinię, na ile podzielają Panowie moje zdanie.

Heines
Posty: 186
Rejestracja: 13 lip 2018, 17:45

Re: W. Łaguza, Uwikłani w przeszłość

Post autor: Heines » 21 cze 2023, 13:36

DzikiZdeb pisze:
19 cze 2023, 08:49
3. Tym razem bez źródeł. Na str. 381/2 czytamy: „Oddalało ich [Alicję Badeniową i Karola Olbrachta Habsburga] od siebie rygorystyczne wychowanie po jego, a protestanckie nawyki po jej stronie, w tle zaś casus Zofii hr. Chotek, morganatycznej żony arcyksięcia Franciszka Ferdynanda (potomstwo takiej pary nosiło nazwisko matki i nie miało prawa do tronu).”

Może czegoś nie wiem, ale potomstwo którego z Habsburgów i ich morganatycznych żon nosiło nazwisko matki? Na pewno nie wzmiankowani wyżej książęta von Hohenberg. W innych znanych mi przypadkach jest podobnie – dzieci Ferdynanda II i Philippine Welser to margrabiowie Burgau, córka Leopolda i Dagmar Nicolics-Podinje to hrabina Wolfenau itd. Za każdym razem kreowany jest nowy tytuł i jest on noszony od tej pory przez kolejne pokolenia potomków wyjściowej pary. Jeśli w jakimś wypadku było inaczej, to czy można mówić o tym jak o regule?
Tu akurat, uważam, można przyjąć że rzeczywiście nosili nazwisko matki. Otrzymała ona bowiem po ślubie tytuł najpierw Fürstin von Hohenberg, a następnie Herzogin von Hohenberg, zaś jej i Franciszka Ferdynanda dzieci nosili tytuł von Hohenberg.

Ja mam zastrzeżenie do tej książki innej natury. Otóż strony, od 193 do 224, nie są w kolejności jakie powinny być. To jest niechlujstwo i bałwaństwo, by nie nazwać tego dosadniej. W szanującym się wydawnictwie coś takiego nie powinno się zdarzyć. Ktoś się nie popisał.

DzikiZdeb
Posty: 24
Rejestracja: 30 sty 2019, 20:28

Re: W. Łaguza, Uwikłani w przeszłość

Post autor: DzikiZdeb » 21 cze 2023, 16:03

Heines pisze:
21 cze 2023, 13:36
Tu akurat, uważam, można przyjąć że rzeczywiście nosili nazwisko matki. Otrzymała ona bowiem po ślubie tytuł najpierw Fürstin von Hohenberg, a następnie Herzogin von Hohenberg, zaś jej i Franciszka Ferdynanda dzieci nosili tytuł von Hohenberg.
Nie za bardzo mnie to przekonuje. Gdyby jeszcze przykład Hohenbergów był dokładnie rozpisany, jeszcze może by taka konstrukcja uszła. A jeśli przeczytamy literalnie zdanie tak jak jest napisane, 95% czytelników nie znających całej sprawy będzie myślało, że dzieci F. Ferdynanda nosiły nazwisko Chotek.
Heines pisze:
21 cze 2023, 13:36
Ja mam zastrzeżenie do tej książki innej natury. Otóż strony, od 193 do 224, nie są w kolejności jakie powinny być. To jest niechlujstwo i bałwaństwo, by nie nazwać tego dosadniej. W szanującym się wydawnictwie coś takiego nie powinno się zdarzyć. Ktoś się nie popisał.
U mnie jest ok, więc trzeba by większej próbki by stwierdzić jakiego procentu nakładu dotyczy feler. Na pewno może Pan żądać wymiany egzemplarza.

Heines
Posty: 186
Rejestracja: 13 lip 2018, 17:45

Re: W. Łaguza, Uwikłani w przeszłość

Post autor: Heines » 21 cze 2023, 17:06

Widocznie nie cały nakład książki ma ten feler.

Co do tego nazwiska matki, to zgadzam się - ktoś nieobeznany w historii I tytulaturze małżonki Franciszka Ferdynanda może pomyśleć że dzieci jego I Zofii nosiły nazwisko hr. Chotek. Wierzę jednak że to tylko nieścisłość ze strony p. Łazugi.

P.S. Jedno pytanie-offtopic(przepraszam, jeśli głupie):

Czy ten nick DzikiZdeb pochodzi z "Pana Wołodyjowskiego"?

DzikiZdeb
Posty: 24
Rejestracja: 30 sty 2019, 20:28

Re: W. Łaguza, Uwikłani w przeszłość

Post autor: DzikiZdeb » 22 cze 2023, 11:40

Heines pisze:
21 cze 2023, 17:06
Wierzę jednak że to tylko nieścisłość ze strony p. Łazugi.
Czy nazwał by Pan nieścisłościami także skrócenie i przeinaczenie źródeł z punktów 1 i 2?

Trzy przykłady, które podałem to niestety tylko początek. Celowo nie wypisuje tu wszystkich kiksów, bo raz że wyglądało by to na zwykłe czepialstwo, dwa - jeśli ktoś zajmujący się tematem z doskoku znajduje tyle dziwnych skrótów, to ile jeszcze czeka na specjalistów?
Heines pisze:
21 cze 2023, 17:06
Czy ten nick DzikiZdeb pochodzi z "Pana Wołodyjowskiego"?
Tak :-)

Awatar użytkownika
Ursi
Posty: 903
Rejestracja: 18 maja 2018, 16:57
Kontakt:

Re: W. Łaguza, Uwikłani w przeszłość

Post autor: Ursi » 26 lip 2023, 17:40

Dziki, dzięki za tekst. Książka ma okładkę łudząco podobna do Biblii prof. Baczkowskiego i o mało nie kupiłem :)
A tak na serio: poczytałem swego czasu "Kalkulować...." i z rezerwą pochodzę do prac tego autora. Kiedyś się zagotowałem, bo ktoś użył fragmentu tej książki do edytowania artykułu o c.k. armii na Wiki i efekt był karygodny.
Sicher jest sicher, powiedział Mannlicher i zrobił szperklapę.

Awatar użytkownika
Trotta
Posty: 1552
Rejestracja: 18 maja 2018, 15:19
Lokalizacja: Lublin/dawniej Kraków

Re: W. Łazuga, Uwikłani w przeszłość

Post autor: Trotta » 26 lip 2023, 18:27

Merytorycznie nie wniosę nic, ale zmieniłem w tytule wątku czeską przestawkę "Łaguza" na "Łazuga".
Є в Києві злота брама, На тій брамі синьо-жовта фана!

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości