I dlatego się wycinał o Kobyłę tudzież mordował z grupą Bissingena, zamiast dać jej solidnego pstryczka. Stara zasada - uderzenie powinno mieć należytą siłę. Było puścić dwie dywizje na Limanową, osłaniając od południa 10.DK i niech by się Roth bujał, czym się zasłonić. Osiągnięcie Limanowej w okolicach 7/8 XII było realne. A tak wyszło mu bardziej demonstrowanie ataku na szerokim froncie, choć w kluczowych punktach walki, które się wywiązały, były bardzo intensywne. No ale to jest gdybanieTrotta pisze:jeśli chciał przeważyć szalę zwycięstwa, a nie tylko trzymać zajętą linię - musiał iść do ataku w miarę szerokim wachlarzem, w kategoriach od Golcowa po Kobyłę

Zgadza się, para w maszynce Rotha od 5-6 grudnia zaczęła bardzo szybko stygnąć. Już o taką Górę Św. Jana były męki. W ciągu następnych 2-3 dni możliwości ofensywne grupy spadły właściwie do zera. Natomiast co do 3. Armii to rzeczywiście, możliwe że Rosjanie się jej trochę za bardzo przestraszyli. Pytanie o istotę limanowsko-łapanowskiej wiktorii można jednak odwrócić: w którym miejscu byłaby 3. Armia (a-w) gdyby Brusiłow nie ruszał tych dwóch korpusów?