Ja też bez zwłoki przeczytałem książkę. Przyznać trzeba, że opublikowane w kwartalniku „Regiony” w 1978 roku fragmenty były więcej niż obszerne.
Wspomnienia są bardzo szczegółowe i niewątpliwie musiały być pisane z użyciem notatek z czasów wojny. Mnóstwo dat, nazw miejscowości, nazwisk, czasem nieco zniekształconych, bo zapisywanych fonetycznie.
Zaciekawiło mnie, co o Karolu Omyle, który był żołnierzem o niezbyt wysokim stopniu wojskowym (podoficerem), zamieszczono w ówczesnej prasie lub oficjalnych biuletynach (
Lista strat, Wiadomości o rannych i chorych). Mogło się to w zasadzie zdarzyć z tylko powodu zranień, kontuzji, chorób albo odznaczeń.
Autor wspomnień miał dużo szczęścia.
„Wykas ile razy byłem wogniu i gdzie którego dnia” obejmuje 63 dni walk. Karol Omyła opisuje akcje brawurowe i niebezpieczne, z których zawsze jednak wychodził cało. Zraniony został na przełomie sierpnia i września 1916 roku (25. miesiąc w polu) w rejonie Toustobaby – Panowice („śledziłem tę ruską maszynkę, i kiedy tak obserwuję przez lunetę poza tarczę, i jakoś za daleko naprzód jem się wychylił, i przyszła ruska kulka, i uderzyła o tarczę, na której się rozbiła, i jednym kawałkiem z niej dostałem w gębę. Przecięło mi dolną wargę i dziąsło”). Trafił o szpitala w Debreczynie, a potem do Krems („przychodziło zdechnąć z głodu”).
W listopadzie 1917 roku na froncie włoskim zachorował na tyfus. Był w szpitalu w Trieście a potem na Węgrzech. Trzeci raz w szpitalu znalazł się z powodu niefrontowej przygody...
Nie znalazłem o tym żadnych wzmianek.
Trochę lepiej poszło mi w przypadku odznaczeń.
Wniosek o pierwsze odznaczenie – Medal Waleczności II klasy – został sporządzony 16 września 1914 roku po akcji w Rozwadowie, gdy ochotnicy z IR.56 opanowali rosyjskie posterunki, po czym ujęli pułkownika, dwóch majorów, dwóch kapitanów i „mniejszych oficerów, lejtnantów i oberlejtnantów” pozbawionych wówczas nie tylko broni ale i odzieży, gdyż zajęci byli, jak to określa autor wspomnień, „rajskim weselem”. Do akcji tej nakłonił i podprowadził na miejsce kolejarz, którego córka miała nieszczęście wziąć w tym „weselu” udział. Karol Omyła wskutek jakichś nieporozumień otrzymał zresztą medal dużo później niż pozostali trzej wyróżnieni, bo dopiero 25.12.1914 roku, przy czym, jak zaznacza, „otrzymałem na niego pieniądze zaległe”. A za „mały srebrny” przysługiwał dodatek 15 koron miesięcznie.
Informacja o odznaczeniu Karola Omyły i dziewięciu innych żołnierzyi IR.56 pojawiła się w prasie 15 listopada 1914.
Kolejny Tapferkeitsmedaille – tym razem I klasy („duży srebrny”) otrzymał 9 czerwca 1915 roku za brawurowe zachowanie pod Bieczem 4 maja. Jak pisze: „ my w jednym potoku zostali na przodzie (…) jak huknie granatem między nas, to zaraz 5-ciu ludzi poszło precz i feldfebel 6-ty”. W beznadziejnej sytuacji sam poszedł po wsparcie („zrobiłem krzyż na sobie i w nogi, w tył, gdzie nasz baon został. Co chwila kładłem się na ziemię, kule karabinowe i granaty orały całe pole. Nie było to daleko, ale to był ciężki kawał drogi. (…) Wpadłem między nich [swoich] spieniony, zmachany, bo było na polu ciepło i Mochy mi bobu dali. Nie mogłem słowa dobyć ze siebie”.
Ponieważ kontratak z powodu silnego ostrzału rosyjskiego był niemożliwy, Omyła wrócił pod ogniem do swojego oddziału, żeby wspomóc „maszynką” szturmy ratujących ich kolegów (a było tych prób cztery).
Informacja o medalu znalazła się w prasie codziennej 20 lipca 1915 roku - Karol Omyła wymieniony jest wśród 33 odznaczonych z IR. 56.
- Tak na marginesie. Ofiary walk z 4 maja pochowane są m.in. na skrajnie zaniedbanym cmentarzu nr 104 na Wilczaku w Strzeszynie w gminie Biecz – wśród 8 zidentyfikowanych żołnierzy – 7 z tarnowskiego 57. pułku piechoty i 1 z wadowickiego 56. pułku piechoty – Adalbert (Wojciech) Pietka, rocznik 1891, z prawem swojszczyzny w Ujsołach.
https://images91.fotosik.pl/290/c5b32a55682db94cmed.jpg
Wniosek o złoty Medal Waleczności sporządzony został w marcu 1916 roku po kolejnej śmiałej i samodzielnej akcji („Wczas rano przyszedł kapitan i wysłuchał raportu, i obszedł miejsce, skąd Mochy przyszły i gdzie ja stał z karabinem. Mówi, dobrze żeście się spisali, bo uratowaliście cały pułk”).
Na monidle reprodukowanym na okładce książki Karol Omyła jest w mundurze z trzema gwiazdkami feldfebla, a na piersi ma trzy medale o jednakowych wstążkach typowych dla Tapferkeitsmedaille.
Ślub odbył się w listopadzie 1916 roku. Warto dodać, że jako zawodowy sierżant nie uzyskał zgody na małżeństwo i musiał przejść do rezerwy, co wiązało się z drastycznym obniżeniem żołdu ze 150 do 27 koron.
Kolejny Medal Waleczności I klasy otrzymał pod sam koniec wojny za walki 22 lipca 1918 nad Piawą: „…o 12 w nocy puścili Talijany 2 łodzie na wodę i chcieli zabrać moją placówkę (…) Ale my ich spostrzegli, puścili bliżej siebie, a potem zaczęli bić granatami ręcznymi (…) rano na lewo od nas może 500 kroków chwycili Talijany te łodzie, i tam było 14 Talijanów zabitych. Wnet (…) wychylił jeden głowę zza wału i woła do nas, poczekajcie, wy świnie austriackie, my wam damy za naszych bratów (…) Miałem jeszcze koło siebie 7 ludzi, a reszta już zginęła w straszny sposób, to jest, już ich zginęło 11 (…) żem nawet nie zauważył, jak przy nas mina pękła i jednemu urwało obie nogi, a drugiemu brzuch potargało i oba biedacy drgali jeszcze 10 minut. Nikt ich już nie ratował, bo nie było dla nich ratunku, po drugie, już my na to nie mieli sposobności. Już mi teraz zostało jeno 5 ludzi. (…) zbiegliśmy zaraz do wału, gdzie jeszcze nasz post mego chłopa zranił, bo myślał, że to są Talijany, bo nas haltował, ale na długie legitymowanie nie było czasu, tom też temu postowi dał dwa razy w mordę.”
A Omyła musiał wrócić potem na pozycję po zostawione tam w ukryciu karabiny maszynowe.
O tych dwóch odznaczeniach nie znalazłem wzmianki w prasie, przy czym w przypadku drugiej połowy 1918 roku jest to dość oczywiste.
Spróbowałem też coś znaleźć na temat braci Karola Omyły. Urodził się w 1891 roku w wielodzietnej rodzinie w przysiółku Wielki Smereków wsi Soblówka koło Ujsołów w Beskidzie Żywieckim. Miał 2 siostry i 5 braci.
Przynajmniej czterech jego braci trafiło podczas wojny do wojska.
Najstarszy, Tomasz Lipart (nosił inne nazwisko, chociaż byli rodzonymi braćmi, ale to osobna historia), „zhaltował” go 20 czerwca 1916 roku gdzieś nad Strypą i długa chwila minęła zanim się poznali. Niedługo później, 9 lipca „zrobił Moskal atak na nasze lewe skrzydło i 3 baon, przy którym był brat, był za pułkiem w rezerwie i poszedł tam na pomoc, i tam brat dostał 2 dum-dum w nogę, i leżał noc i dzień w życie, i dostał zakażenia krwi (…) tam mu zaraz nogę odebrali.”
To zapewne jego dotyczy zapis w VL. 546 z 31.03.1917 roku - Tomasz Lipart z 9. kompanii IR. 56, urodzony 1878, przynależność – Ujsoły, ranny.
Prawie w tym samym czasie ranny został drugi ze starszych braci, również służący w IR. 56 – 11 lipca 1916 został trafiony szrapnelem, na tyle niegroźnie, że przed odjazdem z frontu przyszedł się pożegnać z bratem.
Nie udało mi się o nim znaleźć żadnej wzmianki, podobnie jak w przypadku Jana - najmłodszego brata, który kilkanaście dni później - 28 lipca 1916 roku pod Monasterzyskami trafił na front do 56. pułku. Karol starał się, by brat znalazł się w plutonie, którym dowodził, ale nie przy obsłudze karabinu maszynowego, lecz przy koniach. W trzecim dniu frontowej służby Jan Omyła trafił do niewoli – „co dotychczas artyleria nie wybiła, to zabrali, również i mego brata, o czym ja się za parę dni dowiedział.” Z Rosji wrócił, był potem kolejarzem.
O pozostałych braciach brak we wspomnieniach konkretnych wzmianek. Wiadomo, że drugi z młodszych braci również był w wojsku.
Z noty redakcyjnej sporządzonej przez Karola Górskiego wynika, że Michał Omyła poległ na wojnie w 1920 roku, Józef Omyła był drwalem i zginął przy pracy w 1933 roku, a Franciszek Omyła był rolnikiem w Soblówce.
Przy okazji znalazłem informacje o innych Omyłach z prawem swojszczyzny w Ujsołach.
Jan Omyła z LIR. 10, rocznik 1887, jeniec w Omsku, o czym powiadomiono w
Liście strat z marca 1916,
Jan Omyła z IR. 56, rocznik 1882, ranny w 1915 roku.
Jan Omyła z IR. 56, rocznik 1892, ranny,
Michał Omyła z IR. 1, rocznik 1883, w szpitalu w Kromieryżu (1914)
Piotr Omyła z LIR. 16, rocznik 1884, ranny
Wojciech Omyła z IR. 92, rocznik 1883, zginął w listopadzie 1914
Józef Omyła z LIR. 16, rocznik 1887, zginął we wrześniu 1915
Andrzej Omyła z Ldst.IR. 32, rocznik 1873, ranny
Ignacy Omyła, z IR. 56, rocznik 1882, ranny
Maciej Omyła, IR. 56, rocznik 1882, ranny
To tylko jedna niezbyt ludna gmina i jedno nazwisko.