Przebiłem się przez książkę. Momentami było ciężko.
We wstępie w oczy rzuciły mi się trzy zdania tzw. „dupochrony”, które rzutowały na całą pracę i miały jakoby tłumaczyć jej braki (zachowana pisownia oryginalna):
Zdanie (1) „Ponieważ większość materiałów dostępnych w języku polskim przedstawia austro-węgierski, galicyjski, krakowski punkty widzenia także autor podświadomie identyfikuje się z obrońcami miasta”
Cóż nam mówi to zdanie? Otóż Autor bazował właściwie wyłącznie na źródłach polskojęzycznych, czyli wydanych już opracowaniach. Awersja do źródeł niemiecko- i węgierskojęzycznych jest karygodna, bo bez nich nie da się napisać czegoś nowego. Sytuacji nie ratują nawet zastosowane nieliczne źródła rosyjskie (będące w całości przetłumaczone przez osobę trzecią, bez udziału Autora), które właściwie w żaden sposób nie są zintegrowane z tekstem. Autor zwyczajnie wrzuca kilkustronnicowe tłumaczenia rosyjskich dzienników (np. strony 95-102; 106-109), nie głowiąc się nad ich zgraniem z resztą tekstu, o krytycznym spojrzeniu już nawet nie wspominając.
Zamiast zmierzyć się z przetworzeniem źródeł archiwalnych (co jeszcze nie daj boże doprowadziłoby do tego, że wyszłyby jakieś sprzeczności w źródłach
), Autor wolał pójść na łatwiznę i odgrzać wydane już opracowania (widać mocne inspiracje nielicznymi zacytowanymi tekstami). Praktyka zastosowana przez Autora doprowadziła do zubożenia tekstu i zdewaluowała jego potencjalną nowatorskość. De facto walki między 16 a 30 listopada to miks OULK i Wielkiej Wojny na Jurze (WWnJ) z dodatkiem przetłumaczonych przez osobę trzecią źródeł rosyjskich (z których część była też w WWnJ). Wkład własny Autora w opis walk pod Krakowem jest żaden (ciekawe, czy fragment książki między stronami 91 a 157 przeszedłby kontrolę antyplagiatową stosowaną wobec prac dyplomowych).
Zdanie (2) „Z powodu ograniczeń wynikających z objętości książki i dostępności źródeł przebieg działań przedstawiono głównie na poziomie operacyjnym: armii, korpusów, dywizji i brygad.”
Pomijając fakt, że są grubsze tomy HB niż Kraków 1914 to rozumiem, że ograniczenia objętościowe nie przeszkadzały Autorowi przeznaczyć niemal 70 stron na sprawy poboczne, związane w niewielkim stopniu z przebiegiem samej bitwy pod Krakowem (rozwój Twierdzy od 1848, garnizon twierdzy przed wojną, reakcje ludności cywilnej i dotykające ją niedogodności). Do tego niemal 90 stron zajmują aneksy, które przy odrobinie wysiłku można było wpleść w tekst, co by go znacznie wzbogaciło, ale jednocześnie wymagałoby znacznych nakładów pracy i czasu oraz rozeznania tematu walk na północnych przedpolach Krakowa. Po lekturze książki wnoszę, że Autor strasznie się spieszył (ciekawe dlaczego:)) i w efekcie wypuścił coś co powinno zostać utrącone na etapie redakcyjnym. Przetworzenie aneksów, skrócenie/usunięcie niepotrzebnych rozdziałów i dodanie literatury zagranicznej znacznie podniosłoby poziom pracy. Przytoczone powyżej zdanie (2) ma w założeniu wytłumaczyć awersję Autora do źródeł zagranicznych.
I wreszcie
zdanie (3) (uwaga, trzymajcie się!):
„Książka nie ma ambicji naukowych, jest wynikiem zainteresowań i nieustającej pasji autora w odkrywaniu tajemnic historii Krakowa, szczególnie tych militarnych.”
Po tym zdaniu miałem w głowie pustkę. Kołatały się w niej jedynie pytania: jak? po co? dlaczego?
Jeżeli książka nie ma ambicji naukowych to nie powinna być wydana w serii HB! Odpowiednim miejsce dla „dzieła” o takich aspiracjach powinny być odcinkowe felietony w gazetach typu Gazety Krakowskiej albo Dziennika Polskiego.
Powyższe trzy zdania stanowią kwintesencję pracy, ale w tych nielicznych fragmentach, które Autor popełnił w miarę samodzielnie, możemy znaleźć dość liczne błędy merytoryczne (edycyjnych też jest sporo, ale to już sobie darujemy). Żeby nie zanudzać podam dosłownie trzy przykłady:
- na stronie 113 Autor twierdzi, że Rosjanie (do tego z XVIII Korpusu!) włamali się do lasu maszkowskiego. To powtarzanie bredni, które niestety są też wypisane na tablicy na cmentarzu w lesie maszkowskim
- w tekście jest podobny bałagan jeżeli chodzi o skróty i rozpoznanie jednostek. Przykładowo 45 Dywizja Piechoty Landwehry chwilę później staje się 45 DS (rozumiem, ze chodzi o 45 dywizję strzelców, bo Autor nie podał nigdzie wytłumaczenia skrótów). Już abstrahuje od poprawności istnienia dywizji strzelców w 1914 roku…
- i moje ulubione czyli zdanie ze strony 146, że „bitwa była znaczącym sukcesem defensywnym” (w kontekście strony AW). Czyli co z tego, że atakująca od 16 listopada austro-węgierska 4. Armia przez niecałe dwa tygodnie straciła ponad 5000 poległych i ostatecznie musiała się wycofać nie wypełniając powierzonych jej celów. Za to Rosjanie tracąc dwukrotnie mniej zabitych po dwóch tygodniach walk zajęli linię blokady wyznaczoną rozkazami z 16 listopada, czyli wypełnili jednak jakiś cel. Ani chybi wygląda to na austro-węgierskie zwycięstwo:) Autor mógłby zostać propagandystą.
Autor podzielił opis bitwy pod Krakowem na dzienne podrozdziały (oczywiście wzorem WWnJ, bo nawet pozostawiono osobne traktowanie przedziału czasowego 25-30 listopada, które akurat w kontekście samej bitwy pod Krakowem nie ma uzasadnienia).
Niestety podział dzienny jest notorycznie przez Autora łamany i np. w opisie 16 listopada ze stron 93-94 możemy poczytać o wydarzeniach z dni następnych (przerzucanie Grupy Křitka, wycofanie się Rosjan na lewy brzeg Szreniawy). Sytuacje tego typu powtarzają się w całym tekście (na stronie 114, kiedy opisywane są działania z 18 listopada ni z tego ni z owego jest o odrzuceniu Rosjan na lewy brzeg Szreniawy po czym wymieniana jest nowa linia ich obrony, którą zajęli przecież dopiero 21 listopada!)
Do tego strasznie denerwujące jest skakanie po polu bitwy, bo wydarzenia niestety nie są relacjonowane w jakiś uporządkowany sposób (przykładowo od Wisły w kierunku Skały). Przykładem tego jest fragment ze stron 109 i 111 gdzie ni z tego ni z owego spod Szczodrkowic przenosimy się pod Gołaczewy i potem pod Krzywopłoty, aby przeczytać wstawkę o 13 IR i Legionach. Autor nie uraczył nas w tym momencie ani jednym słowem o walkach pod Sułoszową i Jangrotem.
Podsumowując: lepiej kupić dodruk WWnJ (więcej wiedzy z niej przyswoicie) i czekać na jakąś porządną publikację o walkach pod Krakowem.
Pozdrawiam