Strona 1 z 1

Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 27 kwie 2025, 21:39
autor: Trotta

Re: Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 28 kwie 2025, 13:36
autor: kiedar
Na allegro już jest i jeszcze w 2 miejscach widziałem. Niestety nie doczekałem się informacji, czy w Gorlicach w środę na spotkaniu będzie można kupić.

Re: Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 29 kwie 2025, 15:51
autor: Stani
"Gorlice-Tarnów 1915". Fragment książki z serii "Historyczne bitwy"

https://www.onet.pl/kultura/bellona/gor ... h,30bc1058

Re: Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 29 kwie 2025, 16:06
autor: piters
Zaprezentowany fragment wygląda dobrze, całkiem wysokie jak na HB zagęszczenie szczegółów taktycznych i topograficznych. Ja tak lubię, ale współczuję nie znającym terenu czytelnikom, którzy nie wryją na pamięć przed lekturą mapy ze wzgórzami ;)

Zdaje się, że mój egzemplarz właśnie wyruszył do paczkomatu, bo nie zamawiałem nic innego w Dressler Dublin.

Re: Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 29 kwie 2025, 17:04
autor: Stani
Dni Gorlic 1-4 maja 2025. To będzie piękna impreza...?

- Tu chcę zwrócić uwagę na aspekt, który w bogatej literaturze dotyczącej frontu gorlickiego wciąż bywa traktowany marginalnie — aspekt ludzki. Wiemy już wiele o planach, ruchach wojsk, wynikach operacji. Ale wojna to nie tylko rozkazy, mapy i logistyka. To przede wszystkim człowiek — cierpiący w śmiertelnym zagrożeniu.

W tym kontekście warto przypomnieć listy Augusta von Mackensena, dowódcy operacji gorlickiej. Nie jako świadectwo stratega, ale jako wyznanie człowieka, który widzi, że jego decyzje oznaczają śmierć tysięcy młodych ludzi. 28 kwietnia 1915 pisał do żony, a nie do Sztabu:

„Ile wyroków śmierci zawiera mój rozkaz do ataku? (...) Przede mną maszerowali młodzi, silni, rześcy młodzieńcy – wielu z nich za kilka dni zostanie złożonych do grobów...”

A dzień przed bitwą:

„Dziś rozkoszuję się pięknymi obrazami... Jutro nad Ropą i Białą pod Gorlicami poleje się czerwona krew. Rozkazy zostały wydane… wszystko inne leży teraz w rękach dowódcy – tam, na górze.”

To głębokie wyznanie dręczyło go przed każdą bitwą To głos sumienia, który rzadko dochodzi do nas z dokumentów wojennych. A jednak taki głos musi dziś wybrzmieć głośniej niż kiedykolwiek, zwłaszcza w czasie, gdy znów — tuż za naszą granicą — toczy się wojna, znów z udziałem młodych mężczyzn, znów z rozkazami, które zamieniają miasta w gruzy a pola w cmentarze.

Dlatego dziś musimy zapytać: czy rekonstrukcje bitew są właściwą formą ich upamiętnienia? Czy symulacje dawnych starć — z mundurami, dymem i brawurą — naprawdę niosą pamięć o ofiarach, czy raczej ją rozmywają? Czy przypadkiem nie zacierają dramatu wojny, czyniąc z niej spektakl, grę, widowisko?

Historia militarna to ważny nurt badań — ale nie może istnieć w oderwaniu od etyki, od współczucia i od pamięci o cierpieniu jednostki. Jeśli mamy dziś upamiętniać Gorlice 1915, to nie tylko przez inscenizacje, ale przez uważne spojrzenie w oczy tych, którzy tam umierali — z każdej strony frontu.

Re: Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 29 kwie 2025, 20:29
autor: Incubus
Stani - w punkt!

Re: Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 29 kwie 2025, 20:45
autor: piters
Stani pisze:
29 kwie 2025, 17:04
Dlatego dziś musimy zapytać: czy rekonstrukcje bitew są właściwą formą ich upamiętnienia? Czy symulacje dawnych starć — z mundurami, dymem i brawurą — naprawdę niosą pamięć o ofiarach, czy raczej ją rozmywają? Czy przypadkiem nie zacierają dramatu wojny, czyniąc z niej spektakl, grę, widowisko?
Mieszane uczucia rozumiem. Na pewno jednak jest to forma szerzej trafiająca do zbiorowego odbiorcy niż "żałobne" uroczystości na cmentarzach czy bardziej lub mniej porywające prelekcje. Pomijam literaturę, bo tą czytają głównie pasjonaci historii, którzy z wojny/bitwy i jej różnych aspektów przeważnie zdają sobie sprawę. A sensownego muzeum narracyjnego jak wiadomo nie ma, choć plany są (czy też były) niemal imperialne. Niewielka placówka PTTK wypełnia tę lukę tylko w częściowym zakresie.
Wydaje mi się, że wiele zależy od tego, co jest przedstawiane, w jaki sposób (że wspomnę legendarne już strzelanie z przykucu), w jaki sposób jest opowiadane i na co położone są akcenty. Nie jestem stałym bywalcem rekonstrukcji ale były takie - jak na przykład rekonstukcja zbrodni katyńskiej parę lat temu pod Tomaszowem Lubelskim - że publika była wstrząśnięta. Poznać to po ciszy. Uważam, że to dobry efekt, porównywalny z końcową sceną z filmu Wajdy. Tak że tego - pomysł, ludzie i akcenty. Inna scena: Wysoka i miejscowa młodzież w roli cywilów zbierających poległych. Mocne, na pewno zapamiętają do końca życia.
Tak że mimo oczywistych pytań natury etycznej, uważam rekonstrukcję za właściwą formę przekazu, o ile podchodzi się do niej z głową. I nie chodzi mi tutaj o detale historyczne, których nikt poza samymi rekonstruktorami nie widzi (zwłaszcza z trybun) ale właśnie o końcowe przesłanie.

Na tym "złym" biegunie postawiłbym raczej to co mnie osobiście zniesmacza, czyli lans polityków i decydentów różnej rangi i maści, poniekąd ogrzewających się w ciepełku tragedii i wykorzystujących to, że akurat w rocznicę ściągnęła ona rozliczne tłumy i media. Ja wiem, że dają na to wszystko pieniądze (choć nie swoje własne) i wiem też, że wielu traktuje takie wydarzenia z autentyczną powagą. Ale też w rok wyborczy w ciemno zgaduję, że przyjedzie paru takich, którzy dawno - pół biedy, jeśli jeszcze nigdy - w danym miejscu nie byli. Nie mam też zrozumienia do rozlicznych, przydługich i nudnych przemówień, albo składania wieńców i zniczy po to, by zaraz o upamiętnianych wydarzeniach zapomnieć - przynajmniej do następnej rocznicy.
Znów jeden przykład. Jakoś dwa lata temu na 2 maja w kwiatach utonął m.in. cmentarz nr 60. Byłem tam ze studentami miesiąc później, gdy wieńce były już wyraźnie zdechłe, ale szarfy nadal dumnie głosiły "kto dał" - imiennie i z funkcjami (tu dygresja: najbardziej bawi mnie umieszczanie kartek "kto dał", zniczy z naklejkami, a nawet kartek że "się pamięta"; grono amatorów tego sportu jest całkiem pokaźne). Byłem tam też jesienią, truchła wieńców nadal straszyły tymi samymi szarfami. I wiem, że wielu teraz powie "mogłeś posprzątać". Ale jestem zdania, że niekoniecznie należy wyręczać wszystkich świętych w usuwaniu oznak tego, że "pamiętają" raz w roku, a ostatecznie zostawiają śmietnik. Stare oznaki pamięci zwykłych, prostych ludzi posprzątam chętnie.
Taka właśnie niby-pamięć jest dla mnie zjawiskiem dużo bardziej patologicznym, niż ewentualne spłycanie historii poprzez niedoskonałe rekonstrukcje.

To jest zresztą temat na osobny wątek, a nie taki o książce - i jeśli doszłoby do jego założenia to proszę o przeniesienie posta.

PS. Dowódca każdego szczebla na wojnie stawał się panem życia i śmierci swoich podwładnych, dlatego pierwszy z brzegu nie zostawał dowódcą. Mimo to byli wśród dowódców rzeźnicy, ale byli też filozofowie. Mackensenem wstrząsnęłą już jatka pod Gąbinem, a potem było już tylko gorzej. Ale wojny prowadzą politycy, żołnierze to tylko narzędzie...

Re: Piotr Szlanta, Gorlice-Tarnów 1915

: 30 kwie 2025, 22:39
autor: Stani
piters, dziękuję za uwagę. Wracamy do książki, w Gorlicach było zaproszenie na panel dyskusyjny - https://www.gorlice.pl/pl/2251/22725/za ... 80%9D.html