Oglądałem niedawno film "W gorsecie"("Corsage") na HBO. Film z 2022 r. w reżyserii Marii Kreutzer.
Jeden rok z życia cesarzowej Elżbiety, pani już w średnim wieku. Zaczyna się to w grudniu 1877 r. i trwa przez cały rok 1878. Wrażenia? Średnio na jeża.
Przede wszystkim nieszczególna obsada. Elżbieta miała być piękną kobietą(nawet jeszcze w tym wieku) i olśniewać urodą. Nie da się tego, niestety, powiedzieć o aktorce grającej jej rolę. Wygląda ona raczej jak guwernantka - stara panna a nie jak Sissi.
Franciszek Józef I - mocno nieszczególny. Wygląd alfonsa a nie cesarza. W dodatku odkleja on sobie fałszywe bokobrody, co chyba nie jest zgodne z prawdą.
Rudolf - nieciekawy chłopczyk o wyglądzie onanisty.
Ludwik II Bawarski - drab o wyglądzie zakapiora.
Dalej są pewne zdarzenia co do których mam wątpliwości co do ich prawdopodobieństwa.
Marie Festetics, dama dworu Elżbiety, i Bay Middleton, instruktor jazdy konnej cesarzowej, są z nią na "ty". Podejrzewam że w rzeczywistości tak nie było(ale głowy nie dam).
Elżbieta ćwicząca szermierkę z FJI jako partnerem - zdecydowanie nieprawdopodobne.
Lekarz proponujący Elżbiecie heroinę i wstrzykiwanie tejże cesarzowej - czy w 1878 r. było to możliwe?
Elżbieta spotykająca się z Anną Nahowski i proponująca jej by była kochanką Franciszka Józefa - zupełnie nieprawdopodobne. Wydaje mi się że Elżbieta w ogóle nie wiedziała o istnieniu tej kobiety.
Elzbieta spotykająca niejakiego Louisa Le Prince, uważanego za pioniera kinematografii i sfilmowana przez niego. Znowu - czy w 1878 było to możliwe? Mam wątpliwości, ale nie jestem znawcą historii kinematografii.
Ale szczytem wszystkiego były dwie kompozycje muzyczne.
Najpierw jakiś facio, akompaniując sobie na cytrze lub czymś podobnym, śpiewa "Help me make it through the night"(kompozycja Krisa Kristoffersona z 1969 roku).
Następnie jakaś kobieta, z akompaniamentem harfy, śpiewa "As the tears go by'(kompozycja Jaggera i Richardsa z The Rolling Stones z 1964 r., najbardziej znana z wykonania Marianne Faithfull).
Te dwa utwory na pewno nie mogły być wykonywane w 1878 roku.
Film kończy się jak Elżbieta popełnia samobójstwo skacząc do morza ze statku którym płynie. Oczywisty nonsens.
Całość sprawia wrażenie jakiejś narkotycznej fantazji na temat życia Elżbiety, a nie próby przedstawienia prawdziwego życia Sissi w średnim wieku. Można i tak. Ja jednak wolałbym film który by wiernie oddawał zarówno fakty z życia cesarzowej jak i realia epoki.
W gorsecie
Re: W gorsecie
Co za stek bzdur... (Film, nie recenzja!)
Sicher jest sicher, powiedział Mannlicher i zrobił szperklapę.
Re: W gorsecie
Heines, podziwiam, że byłeś w stanie dooglądać to do końca... i jeszcze napisać ciekawą recenzję!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości