KG pisze: ↑12 kwie 2025, 09:45
Przejrzałem, dość pobieżnie, gazety krakowskie z lutego 1925 roku i stosownej wzmianki nie znalazłem.
Ja to właśnie przeglądam od kilku dni

Nie ułatwia poszukiwań to że zapisywano jego nazwisko na różne sposoby - raz je przekręcono nawet w sprostowaniu
Szukałem informacji skąd (i kiedy) on się wziął w komendzie krakowskiej twierdzy, no i jaką/jakie funkcje tam pełnił, i tak ten Salwator niespodziewanie wyskoczył.
Wiem że był dowódcą 46 dywizji landwery (w Krakowie chyba od 1913 r.?) wg OULK do początku października 1914 r. Gdy otrzymał szlachectwo w 1916, miał już być emerytem, wcześniej był zastępcą Kuka.
Z tego co wyszukałem, to Nastopil stał się najpierw bohaterem anegdoty (fragment opublikowanego w prasie sejmowego wystąpienia Moraczewskiego w dyskusji nad ustawą o poborze do wojska z marca 1919 r.):
"Jak ta idea dawniejszego wojska wydaje się dzisiaj dziwaczną, dam jeden przykład.
Jest w Krakowie generał austrjacki Nastupil. Ten Nastupil przez cały czas swojej służby żadnym innym językiem nie mówił do żołnierzy, jak tylko po niemiecku. Ale armja austriacka się rozleciała i niemieckich Austrjaków jakoś nie widać. Nastupil został w Krakowie i przyznał się, że jest Czechem, a oznakę czeską przyczepił do czapki żołnierskiej. Ale kiedy wybuchła wojna między Czechami a Polską, Nastupil zrzucił uniform; zapytano go się wówczas jakiej jest narodowości. Miał podpisać jakiś akt, gdzie miał oznaczyć swoją narodowość. I tam napisał „Militär" to zn. narodowość wojskowa (wesołość). Ale proszę Panów, przed wojną to było zupełnie zwykłą rzeczą w austrjackiej armji."
Prasa krakowska w październiku 1919 r. zainteresowała się tym, co on właściwie jeszcze robi w mieście - i od razu było "z grubej rury". Zaczyna się od epitetów:
"szajka zbirów czesko-niemieckich",
"szajka austryackich oficerów teroryzowała swoimi rządami całe miasto";
"Banda ta rozleciała się równocześnie z upadkiem Austryi. Został tylko jeden pan generał Nastoupil. Miał tę smutną odwagę, zostać w Krakowie, w sercu Polski — Nastoupil — austryacko-czeski czynownik.
Po zniszczeniu swojej dywizji na froncie, wrócił Nastoupil do Krakowa i tu, jako komendant odcinka twierdzy, rządził razem z Kukiem, Zaleskim (zniemczony Polak) i tp. (...) Walka na śmierć i życie o Śląsk Cieszyński jest w ciągłej perspektywie. Tymczasem generał Nastoupil, austryacki Czech, przebywa nadal w Krakowie. Przypuszczać musimy, że rząd czeski wypłaca mu emeryturę, jako dawnemu austryackiemu oficerowi narodowości czeskiej. Pan Nastoupil komunikuje się stale z swoimi byłymi kolegami — którzy okazali na froncie tyleż zdolności co i on — a z których niektórzy przyjęci zostali do armii polskiej... Wnioski nasuwają się same — siłą rzeczy... Władze nasze, przede wszystkiem wojskowe, nie powinny zezwolić na przebywanie w Krakowie czeskim wojskowym, płatnym przez skarb wrogiego nam narodu, tem bardziej, jeżeli ci mają tak wiele dawnych znajomości."
W zainteresowaniu nim było tyleż niechęci co i złośliwości:
"Na Salwatorze mieszka czesko-austryacka prowokacya Krakowa - osławiony Nastupil. Ten bohater „rueckzugó'w“, tyran żołnierzy, wróg Polski i Krakowa — przypomnijmy sobie! — w chwili dziejowego przewrotu zapytany, czy uznaje polską Rzeczpospolitą, odpowiedział bezczelnie, że nie, a jako narodowość swoją deklarował stary idyota „Militaer" (...) Nastupile i im podobne kreatury mieszkają w Krakowie, wałęsają się po kawiarniach, na cały głos szwargoczą między sobą po niemiecku, jak n.p. nasz bohater z pod znaku zająca, który zajmuje w najpiękniejszej willi na Salwatorze całe apartamenta." (tu kontekstem była wojna z Czechami, ktoś zniszczył tablicę pamiątkową ku czci księdza, dobrego Polaka ale pochodzącego z Czech, autor pisze że lepiej zająć się takim Nastopilem).
I jeszcze:
"On dostał nosa!... Kto? p. Nastupil za rycersko-strategiczne rueckzugi. I to nie raz nos dostał, a nie ma ani jednego!... Co za ironia. My cieszmy się także, żeśmy „mieli nos“. Mieliśmy nos co do Austryi. (...) Austryę dyabli wzięli! Nastupil (gdyby się kto pytał) wciąż jeszcze jest na Salworsanie!... przepraszam! na Salwatorze!" (tutaj złośliwość polega na grze słów i nieładnych skojarzeniach - "dostać nosa" to zdaje się coś w rodzaju "dostać w nos"; Nastopil miał zdaje się defekt urody związany z nosem; a Salworsan to (wg wiki) lek na kiłę).
Tym złośliwościom nie było końca - Nastopil miał nawet przynosić pecha:
"I ja dałem się raz skusić „na loteryę". Kupiłem los z numerem 13861. Mało tego! Wychodząc z kantoru, spotkałem na ulicy... Nastupila. Rozumie się, nie wygrałem, chociaż „co drugi wygrywa". Dlaczego ja nie byłem tym „drugim"? Jasna rzecz! Co pech — to pech!... Trzynastka i Nastupil!"
O wydaleniu Nastopila z zaczęto pisać w maju 1924 r.:
"Wobec poważnych zarzutów przeciw byłemu austrjackiemu „feldmarschall-Leutnantowi“ Nastoupilowi, Dyrekcja policji zwróciła się w swoim czasie do województwa z wnioskiem na wydalenie Nastoupila z m. Krakowa. W motywach Dyrekcja policji podała fakty świadczące, że gen. Nastoupil zajmował nie jednokrotnie nieprzychylne stanowisko względem państwa polskiego. Jak słyszymy, wobec niezałatwienia wniosku Dyrekcji, władze policyjne wysłały w tej sprawcie urgens do województwa."
Styczeń i luty 1925 r. to już wiadomości ze wskazaniem terminu wydalenia (do 15 marca), informacje o nim samym (
"w sierpniu 1914 r. był dowódcą dywizji w czasie bitwy pod Kraśnikiem, gdzie pułki krakowskie i wadowickie, rzucone na baterje rosyjskie, wyginęły niemal doszczętnie"; także przypisanie mu dowództwa twierdzy oraz informacja o zatargach z sąsiadami z Salwatora
"na tle obrazy państwa i narodowości polskiej.") i jego staraniach by jednak pozostać w Krakowie. Oraz kolejna porcja złośliwości (
"Nastupil ma wreszcie opuścić Kraków!... Krzyż, a raczej kopnięcie w krzyż na drogę!").
Ministerstwo spraw wewnętrznych przedłużyło mu termin wydalenia do 1 lipca, bliżej tej daty gazety znów o nim przypomniały, dodając kolejne szczegóły:
"Dyrekcja policji wychodziła ze słusznego założenia, że obcopoddany oficer, który w okresie wojennym pełnił odpowiedzialne funkcje komendanta twierdzy krakowskiej, a tem samem był dobrze obznajomiony z fortyfikacjami i urządzeniami obozu warownego, nie powinien nadal przebywać w tem samem mieście, choćby w charakterze osoby cywilnej. Zresztą niektóre wystąpienia rodziny p. Nastoupila, jak np. rzucanie pod adresem obywateli krakowskich epitetów: „verfluchte Polen“ nie świadczyły chyba o przyjaznem usposobieniu b. gen. austriackiego względem narodowości polskiej".
Nastopil podejmował wciąż starania o pozostanie w Krakowie, ale ostatecznie nic nie wskórał, atomiast jego upór powodował kolejne podejrzenia o jakąś niecną motywację, zwłaszcza że - jak pisano - w swoim kraju dostawałby wyższą emeryturę. Wreszcie pojawiła się informacja, że podpisał zobowiązanie opuszczenia kraju do 7 lipca 1925 r., więcej już o nim nie pisano.
Natomiast jeszcze w kwietniu 1925 pojawił się tekst (właściwie chyba list do redakcji) w którym oprócz podejrzeń o działalność szpiegowską i szantażowanie dawnych agentów, szerzej opisano "wątek mieszkaniowy" - otóż
"P. Nastoupil licząc na to, że dzięki wymuszonym wpływom tych panów uda mu się osiągnąć anulowanie wydalenia, dopuszcza się małego wymuszenia na swoim właścicielu domu, który, aby się go pozbyć, ofiarował mu koszta przewozd do Czech i 100 dolarów. P. Nastoupil już zużył 50 dolarów, ale żąda od właściciela, domu za opróżnienie mieszkania 40.000 K. C., a to na zakupno dla siebie domu z ogrodem w Czechach i oświadczył kategorycznie, że tylko pod tym jednym warunkiem decyduje się wyjechać z Polski, zaś wszelkich nakazów wydalenia go przez Rząd Polski, nie bierze wcale w rachubę."
No cóż, być może po prostu wynajmował dom (lub jego część)w dobrej lokalizacji i na tak dobrych warunkach, że na nic podobnego za rynkową cenę, jako wojskowego emeryta nie byłoby go stać.