Ja tradycyjnie przybyłem z Teresą w piątek wieczorem i po rozpakowaniu ruszyliśmy pod Zegar, gdzie siedział już Artur i Wędrownik. Potem dołączył jeszcze Janusz i, przejściowo, Tomek

W sobotę równie tradycyjnie o 12 ławeczka, zebrało się kilkanaście osób, co przy problemach z forum jest wynikiem więcej niż przyzwoitym. Przy okazji pogryzła mnie osa, w dodatku czarno-żółta
Następnie marsz na cmentarz i złożenie kwiatów przy grobie feldmarszałka (który od ubiegłego roku wzbogacił się o kolejnego "lokatora") i wreszcie w okolicach 14-tej wylądowaliśmy pod Zegarem. Było jak zwykle znakomite towarzystwo, rozmowy, dyskusje, pamiątki autorstwa Kuka

, dwie zawieszone fany, a w tle koncert z Błoniów

Ludzie przychodzili i odchodzili, najwytrwalsi manewry zakończyli około 23-ciej! Szkoda tylko, że nie z wszystkimi zdążyliśmy się pożegnać... (Kiedyś było łatwiej o afterparty, gdy większość ludzi spała w jednym miejscu

).
W niedzielę w kilkuosobowym gronie zajrzeliśmy do Karczmy, następnie Zegar. Korzystając z darmowego wstępu wyskoczyliśmy do skansenu i stwierdziliśmy, że synagogę to wybudują z zewnątrz może na 15 spotkanie, a ze środka na 20-te

Drogą okrężną przez Tawernę całą imprezę można uznać za zakończoną na pożegnalnym piwie już w okolicach 22-giej pod opustoszałym Zegarem
Jak zwykle było zacnie, za parę dni wrzucę jakieś zdjęcia
