Ciąg dalszy wątku rozpoczętego na starym forum Austro-Węgry 29 sierpnia 2012.
DYSKUSJA
Pablo, 30.08.2012
Dzięki za tak wyczerpujacy opis!
Art, 30.08.2012
Dzięki takoż, opis wydrukowałem...
Swego czasu miałem pocztówkę z Maniłową, ale puściłem do kompletu człowiekowi,który ma kappenik...
Żebyż tak jeszcze zdobyć kappenika z Maniłową... Dwa razy startowałem, ale moje maksimum to było tak w 1/2 ceny końcowej...
Może kiedyś się trafi - kappenów generalnie nie zbieram, kilkadziesiąt mam, ale "karpackie" mam, ogólne - więc Maniłowa pasuje...
Argo, 30.08.2012
Jestem pod wrażeniem ... to teraz dopiero moge sobie wyobrazic totalny hardkor bitwy o miejsce ktore złaziłem wzdłuż i wszerz z piszczałką.
Novum dla mnie sa te sztolnie, do tej pory byłem przekonany że lej powstał na skutek detonacji powierzchniowej ( ewentualnie płytkiego wkopu) ładunku ktory rzekomo zalozyli Austriacy na odchodnym ..... niepojetym jest tez dla mnie ze w leju jest pochowane tyle ofiar
Art, 30.08.2012
Moja rodzinka z Bieszczad mówiła,że sami widzieli miejsce, gdzie osunęła się ziemia, wyszły okopy, a w nich tak jak siedzieli, tak zostali żołnierze... Ale oni to miejsce zasypali, obsadzili i nikomu nie mówią gdzie, bo traktują to jako mogiłę, ale na wszelki wypadek krzyża nie postawili...
Takie były wtedy warunki pogodowe...
Krakał, 2012-08-30
KG, wielkie dzięki za ten tekst!
Wędrownik,2012-08-30
Witam
Podzielam zdanie Argo. byłem tam kilka krotnie i ten lej który pozostał w żaden sposób nie obrazuje wielkości zniszczeń jakie tam miały miejsce. I nie bardzo wiem z której strony były by te sztolnie. W przypadku ataku wojsk Austro-Węgierskich od Rabego to tak sztolnia mogła by być wykonana. ale też nie do końca, ponieważ sama grań nie jest naruszona. Obok leja nie ma też okopów. i jest on stosunkowo nie duży jak na ilość materiału która została użyta. Nie potrafię się ustosunkować do opisu w porównaniu z stanem w terenie.
Pozdrawiam
wstawiam zdjęcie
wędrownik, 2012-08-30
zdjęcie jest w dziale wielka wojna - wojna w Karpatach 1914-1915
wszak ono nie obrazuje dokładnie wielkości zniszczeń. Szczegółowo o tym bedzimy mogli porozmawiać na spotkaniu.
Argo, 2012-08-30
No to teraz pobawimy sie w archeologię pola bitwy
powyzej mamy obraz mapy 3d w rzucie polnoc południe, blizszy zołty punkt to lej na Manilowej, dalszy- szczyt Patryji, wzgorze 700,2 to Balanda, wzgórze 771,2 to Bagnisty, droga widoczna w dolinie to droga Żebrak-Bystre , polana za droga to pozostalosc wsi Rabe ... macie jakies pomysly gdzie i skad Austriacy mogli drazyc owe chodniki minerskie w Manilowej ? bo ja nie mam zadnych a co wiecej, nie widze mozliwosci aby w litym piaskowcu , w zimie i pod ogniem nieprzyjaciela, ktos w ciagu kilku dni był w stanie podkopać sie pod pozycje rosyjskie na szczycie.
Wedrownik, po obu stronach leja sa okopy ( ich zarys), ale koncza sie mniej wiecej okolo 50-100 metrow od tegoż leja , zastanawiam sie czy po prostu blizszych odcinkow nie zniszczył wybuch, jesli istniały.
KG, 2012-08-30
Popełniłem ten tekst głównie z dwóch powodów – znalazłem relację stwierdzającą, że nie był to fugas tylko akcja minerska niczym w Dolomitach, co samo w sobie jest zastanawiające, a po drugie – autor szacuje liczbę pochowanych na 800. To jak duży cmentarz. Jeśli tak jest, byłoby dobrze, gdyby o tym wiedzieli odwiedzający to miejsce w takim czy innym celu. Zwłaszcza ci w innym celu...
Mam wątpliwości co do liczby pochowanych w leju po wybuchu. Z drugiej strony, trudno negować relację prowadzącego atak, który spędził tam trzy tygodnie.
Bilans strat 2. armii przytoczyłem za ÖULK. Podobnie pisze Forstner, odwołując się do Karpathenschlacht Mayerna z 1923 roku. To nie są komunikaty Höfera. Brnąc dalej w te rachunki - w Grupie T. zginęło jakieś 17.000 osób. Dodając ostrożnie 5.000 poddanych rosyjskich mamy 22.000 poległych na niewielkim obszarze. 5% z tej liczby na Manyłowej to nie jest dużo, a gdzieś pochowani być muszą. Lej był poręczny i praktyczny.
No i nie należy zapominać, że działania w marcu to tylko fragment wojennej przeszłości Wysokiego Działu( z przyległościami), który (jak to w Bieszczadach) jest właściwie wielkim, nie posprzątanym pobojowiskiem.
W tekście naniosłem kilka poprawek – spacje, literówki, w jednym miejscu zamiast dywizji był pułk.
Argo,2012-08-30, 18:10
Lej jest fizycznie za maly aby pomiesic 800 ciał, wie to kazdy kto był tam chociaz raz, srednica leja to okolo 10-15 metrow ....inaczej .... mozna by tam pochwac 800 cial ale lej jako taki przestaje istniec bo go wypelniamy do powierzchni terenu, a istnieje do dzis i jest bardzo wyrazny i stosunkowo głeboki ( od strony grzbietu okolo 4 metry) owszem sa w nim pochowki ( miejscami kosci wystaja na powierzchnie ziemi) ale nierealne jest aby ich tam bylo tylu.
Pamietac nalezy ze walki toczyły sie nie tylko na samej Manilowej ale tez na przyleglych wzgorzach ktore tworzyły ten rygiel ( zwłaszcza Bagnisty i Balanda) i byc moze ta liczbe poleglych o ktorej wspomina autor trzeba rozlozyc na czesc terenu widocznego na powyzszej mapie.
Co do chodnikow minerskich ..podtrzymuje co napisalem, gdy sie zastanowie mam pewien pomysl z ktorego miejsca mogl byl takowy chodnik poprowadzony , ale nadal uwazam ze Austriacy zwyczajnie nie mieli czasu aby takowy wykuc - opisane tu walki o Manilową to zusammen do kupy niecałe 3 tygodnie, a z czego czesc tego czasu była ona w ich rekach, natomiast góra to jeden kamien - wie to każdy kto tam choc raz wbił saperke do ziemi.
Spotkalem sie też z informacjami ze lej na Manilowej to eksplozja naziemna , majaca na celu powstrzymanie nacierajacych Rosjan ( rodzaj pułapki minowej), ale nie mam tego info jak zweryfikować.
Krakał, 2012-08-30
Zabijcie mnie!
Czytałem gdzieś o tym, jak te chodniki drążyli. One były krótkie ponoć, zaledwie kilkunastometrowe o ile pamiętam, była długość w metrach. Zastanowiło mnie, jak było możliwe wpuszczenie chodnika w tak małej odległości od pozycji rosyjskich, a Ruskie nie przeciwdziałały - przecież mogli to wejście handgranatami zarzucić bez wychylania łba z okopu... Było w opisie który czytałem nazwisko oficera pionierów który kierował ich drążeniem i informacja, że drążenie miało trwać ileś godzin, ale wobec naglącej sytuacji zrobili je krótsze, niż pierwotnie planowali, i śpryngnęli. Bardzo mnie zastanawia, jak to było możliwe, wpuścić chodnik pod samym nosem Rosjan. Ślepi byli i głusi? Nawet jeśli to było w nocy, zamieci śnieżnej i mgle, to odgłosy kucia musieli słyszeć, i nie przeciwdziałali? Dziwne...
Argo, 2012-08-30
Nascie metrów w ilestam godzin w skale pod ogniem Rosjan ? ( a qrde metro w W-wie trzydziesty rok kopia ) .... to sie kupy nie trzyma, bo kopanie na Manilowej to jest koszmar ( cos o tym wiem ) ..w kazdym razie jesli te chodniki faktycznie istnialy to primo - musi byc slad po wejsciach, secundo - powinny byc czytelne hałdy z urobkiem wybranym z tych chodnikow ..... ja osobiscie nic takiego na Manilowej nie kojarze , ale jak bede nastepnym razem nie omieszkam sprawdzic.
Piszesz Krakał o chodnikach w liczbie mnogiej, a krater po wybuchu jest jeden ...po wybuchu porzucili inne chodniki ?
Krakał, 2012-08-30
No niekoniecznie, mogli wpuścić dwa a odpalić jeden ładunek - na zasadzie że to pewniejsze niż jeden chodnik. Ale mogę się mylić, wszak piszę z głowy. Potem się wszystko w czorty zawaliło od wstrząsu. Pryzm z urobku może nie być, bo raz - że to wszystko na stoku, kopki nie zrobisz, dwa - że uczono minerów że prace należy maskować, znaczy się nie pryzmować, a rozsypywać ziemię; mogli ją też nosić we worach gdzieś dalej, żeby nie sypać tuż przy wyjściu... Poza tym wstrząs mógł "strząsnąć" ewentualną kopkę świeżo usypanej ziemi z zamarzniętego, stężonego mrozem stoku góry. Może nie być śladu, a przy krótkich sztolniach - i zapewne bardzo niskich, nikt się nie mordował kopaniem chodnika na wysokość człowieka, poza tym był pośpiech - pewnie sztolnia miała góra z metr dwadzieścia wysokości i mniej niż metr szerokości, summa summarum to mogło być wszystkiego góra ze 20 kubików tego urobku, czyli niewiele... Może nie być po tym śladu...
Nie dałem tej relacji wiary, bo powtórzę - w głowie mi się takie ryćkanie nie mieści... I dlatego nie zarchiwizowałem, mea maxima... Cholera. U Chrzanowskiego? Lucasmars, do raportu... Czy on tu jeszcze zagląda?
Argo, 2012-08-30
Krakał, tam nie ma ziemi, tam sa kamienie wielkosci bochenka, a miejscami lita skała na wierzchu, wiem bo robilem na Manilowej niedaleko leja takie małe tzw zrzutowisko ..........dziure na głebokość 70 cm kopalem wieksza czesc dnia i myslałem ze mnie trafi przy tym, a bylo ciepło, słonecznie i nikt mi nie strzelał nad głową.
Krakał, 2012-08-30
Znam ja bieszczadzką glebę, znam...
Owszem, czytałem o tym u Chrzanowskiego. Jeeezu, co za skleroza. NIe archiwizowałem, wszak mam to w książce:
Kalman Vandorffy podpułkownik (zapewne przekłamanie, chodzi o porucznika - Oberstleutnant-Oberleutnant; dop. mój - krakał) pionierów, dowódca 5/4 kompanii pionierów, zdawał sobie sprawę że planowany na 11 marca atak na rosyjskie pozycje przyniesie duże straty. Zdecydował się przeprowadzić atak inżynieryjny i wysadzić pozycje wroga do południa 12 marca. 11 marca o godzinie 20 dwunastu pionierów i 7 robotników wojskowych rozpoczęło pracę przy temperaturze -7 stopni. Potrzebny ekrazyt zebrano wśród żołnierzy kompanii, dzięki czemu udało się zebrać 259,4 kg. Przed świtem długość tunelu wynosiła 3,5 - 4 metra, dowódca poprosił o przełożenie ataku na godzinę 14. Około 12 długość tunelu wynosiła 7-8 metrów. O 14:20 wysadzono założony ładunek w wyniku czego powstał krater o średnicy 30 metrów. Akcja była tak skuteczna, że podczas ataku który nastąpił po eksplozji wzięto do niewoli 3 rosyjskich oficerów, 1008 żołnierzy i 3 karabiny maszynowe.
Cytat za:
"Wielka Wojna w Galicji. Album fotografii archiwalnej", podpisami opatrzył Łukasz Chrzanowski; Przemyśl 2008, s. 58.
KG, 2012-08-30
Jak pisałem powyżej, liczba pochowanych jest zastanawiająca i też mam z tym kłopot. Z kontekstu wynika, że „co najmniej 800” dotyczy leja, a „około 200” – poza lejem, ale nie ma tam mowy o jakiejś dalszej okolicy. Informacja pochodzi z zapisków/sprawozdania Hoyera (zmarł w 1925 roku, a więc przed wydaniem książki).
Historia pułkowa pochodzi z lat dwudziestych. Opis dotyczący Manyłowej jest obszerniejszy niż inne (w końcu było to dla kombatantów tego pułku wyjątkowo istotne miejsce) i oparty jest nie tylko o relację Hoyera ale także innych, wymienionych z nazwiska żołnierzy. W tym czasie żyło jeszcze wielu uczestników bitwy i nie sądzę, by autor książki fantazjował, a już zwłaszcza co do wydarzeń, które stały się legendą i świętem pułku.
Jest więc dla mnie o wiele bardziej wiarygodny, niż podane przez Ciebie informacje o fugasie, które pewno są próbą rekonstrukcji zdarzeń na podstawie tego co widać na stoku.
Co do kopania tuneli – zupełnie się na tym nie znam. Moje doświadczenia w tym terenie ograniczają się do wbijania śledzi i tak już pozostanie...
Ale grunt niewątpliwie skalisty jest, więc lej był na pewno przydatny do wiadomych celów i zapewne go zapełniono, a po czasie objętość się zmniejszyła. Czy było to 800 czy mniej - pewno się nie dowiemy.
- argo napisał/a:
Lej jest fizycznie za maly aby pomiesic 800 ciał, wie to kazdy kto był tam chociaz raz, srednica leja to okolo 10-15 metrow ....inaczej .... mozna by tam pochwac 800 cial ale lej jako taki przestaje istniec bo go wypelniamy do powierzchni terenu, a istnieje do dzis i jest bardzo wyrazny i stosunkowo głeboki
Argo,2012-08-30
No teraz to ja sobie kompletnie nie potrafie wyobrazic tego kopania - 8 metrow w ciagu niecałej doby ? i Rosjanie nic nie zauwazyli ? przeciez Austriacy kopali im niemal pod nosem ...... 30 metrowy lej ? obecny lej na Manilowej nie ma nawet 20 metrow a jego krawedzie sa nadal bardzo wyrazne , wiec nie ma mowy aby sie zmniejszył na skutek obsunięć...... mam dziwne wrażenie ze rapoty płynace do dowództwa nie koniecznie pokrywały sie ze stanem faktycznym
Wędrownik, 2012-08-31
Witam
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Z tego co pamiętam na zboczu około 10-15 metrów od kratera znajdują się okopy. Z tego nasuwa się wniosek że drążony tunel musiał być jeszcze niżej daje to nam przewyższenie już dość duże. Nie sprawdzam teraz na mapie ( na którejś ma naniesione częśc umocnień w tamtym rejonie ) ale jeśli by kopali tunel prosto to nad sobą mieli by około 10 metrów litego piaskowca. Bardziej skłaniał bym się do miny pułapki tak jak możliwe że na pewien czas te umocnienia zajęli Austryjacy i założyli taką minę. Zastanawia mnie też inna sprawa ściany leja ją dość strome i od strony grzbietu jest prosty jak gdyby ktoś wbił potężną łopatę oddzielił kawałek stoku. Wg mnie warto by było się tam wybrac w kilka osób i na miejscu zweryfikować wszelkie informacje.
KG,2012-08-31
Cytat przywołany przez Krakała różni się wieloma szczegółami od opisu w historii pułku, m.in. podane jest imię sapera, czego w książce nie było (imiona starałem się uzupełnić, bo lubię, gdy je ludzie mają, a wojskowi autorzy opisów – wręcz przeciwnie – wolą stopnie). Nie mając imienia i nazwisko z podwójnym "f", mimo poszukiwań w Internecie (jak widać – zbyt krótkich) nic nie znalazłem. Co innego teraz. Z Internetu można się np. dowiedzieć, że gen. dyw. Kálmán Vandorfy (1893-1970) spoczywa na cmentarzu Farkasréti w Budapeszcie (kwatera 13). Na innej stronie, że Kálmán Vandorfy, ur.1893 w Egerze służył w armii a.-w. Pasowałby. A to pewnie jeszcze nie wszystko i jeszcze ktoś coś doda. (Krakał – czy możesz sprawdzić w cytowanej przez Ciebie książce w nazwisku jest „f” czy „ff”)
I jest jeszcze to::
http://peter.seljan.hu/uploads/Seljan_alagutak_01.pdf
str.14
Posłużyłem się automatycznym tłumaczem, bo na węgierski nie mam innej szybkiej rady, ale w tym przypadku to (jeszcze) niedoskonałe narzędzie jest wystarczające. Te same informacje, nawet jest „podpułkownik”.
Mamy więc już dwa, niezależne opisy. Z drugiej strony - rozważania na podstawie reliktów w terenie, bo jak rozumiem fugas założony w trakcie walk lub pozostawiony wcześniej na Manyłowej (kiedy ???), to nie jest informacja z jakiejś wiarygodnej literatury lecz przypuszczenie. Logiczne zresztą.
Rzeczywiście, dobrze byłoby tam pojechać i dokładnie obejrzeć.
Krakał, 2012-09-02
- KG napisał/a:
(Krakał – czy możesz sprawdzić w cytowanej przez Ciebie książce w nazwisku jest „f” czy „ff”)
U Chrzanowskiego jest Vándorfy, przez jedno "f". Urodzony w 1893, hmmm..... Trochę młody, w 1915 miałby 22 lata. Mało jak na pełnego porucznika (zakładam, że on był Oberleutnant; podporucznika, czyli Leutnanta, raczej nie pomylono by z podpułkownikiem, czyli Oberstleutnantem). Ale to możliwe, z drugiej strony trudno uwierzyć, by podporucznik był dowódcą kompanii, i to samodzielnej (to jest stanowisko dla kapitana). Musiał był niezłym oficerem ów Koloman Vándorfy. Nic dziwnego, że poszedł potem w generały.
Wersja z fugasem jest poniekąd gazetowa. Pochodzi bodajże z "Nowej Reformy", w numerze z 15 marca (trzy dni po fakcie) jest mętna informacja, że pod Baligrodem Austriacy wysadzili część pozycji rosyjskich. Podana jest w kontekście odwrotu Austriaków wskutek rosyjskiego uderzenia; stąd supozycja iż wysadzili oddawaną pozycję, z wchodzącym na nią oddziałem rosyjskim. Taką wersję słyszałem też od kogoś. Jest ona jednak mało wiarygodna w świetle informacji zapodanych przez KW. To, że był to przykład walki podziemno - minerskiej (tj. wysadzenie atakowanej pozycji obronnej wroga) jest jak sądzę niewątpliwe, natomiast nie wiemy dokładnie jak to się odbyło (miejsce i okoliczności wpuszczenia chodnika, dokładny czas podjęcia pracy, dokładna odległość od linii rosyjskich, przyczyny braku przeciwdziałania Rosjan). To, co nam wydaje się niezrozumiałe, ma zapewne logiczne wytłumaczenie - a nasze wątpliwości wynikają z braku wiedzy. Osobną sprawą pozostaje, czy zdołamy te okoliczności wyświetlić i poznać.
- KG napisał/a:
Rzeczywiście, dobrze byłoby tam pojechać i dokładnie obejrzeć.
Może na wiosnę? W kwietniu, jak śnieg zejdzie? Zielsko tegoroczne zniknie, a nowego jeszcze nie będzie. Najlepsza pora na prace terenowe w rodzaju inwentaryzacji reliktów okopów.
KG, 2012-09-02
- krakał napisał/a:
Trochę młody, w 1915 miałby 22 lata. Mało jak na pełnego porucznika (zakładam, że on był Oberleutnant; podporucznika, czyli Leutnanta, raczej nie pomylono by z podpułkownikiem, czyli Oberstleutnantem).
Pisałem: „pluton pod dowództwem Lt. Vandorffy”. Rocznik 1893 chyba może być? Zresztą to nie musi być ta sama osoba. Poszlaka do ewent. sprawdzenia.
Do „Nowej Reformy” nie zaglądałem (z lenistwa - biblioteka). Ale ogólnie przejrzałem kilka gazet z tych dni. Informacji innych niż oficjalne komunikaty frontowe lub ich nic nie wnoszące omówienia nie znalazłem, no może z wyjątkiem Danzer̕s Armee Zeitung z 18.03.1915. Jest tam obiecujące sformułowanie, dotyczące walk 11 i 12 marca koło Baligrodu. Otóż podkreśla się jako znamienne, w kontekście sztuki dowodzenia, iż o ile pewne wzgórza zostały zdobyte atakiem przeprowadzonym w czasie intensywnej zamieci, to umocnienia na jednej z gór zostały wysadzone przez saperów, a dopiero potem zdobyte w walce na bagnety.
Natomiast w wersji polskiej standardowy komunikat sztabu brzmi tak:
„Czas” z 14.03.1915 nr. 145
„Wyżyna, o którą od kilku dni walczono, wczoraj dostała się w nasze posiadanie. W ataku saperów wojska nasze rozbiły części nieprzyjacielskich pozycji, odparły w następnej walce na bagnety nieprzyjaciela i zabrały przeszło 1.200 ludzi i wielu oficerów do niewoli.”
Dla równowagi przejrzałem też Kurjer Lwowski.
O ile wg gazet z jednej strony frontu można się dowiedzieć, że pomimo ciężkich okoliczności przyrody, generalnie wojska austro-węgierskie odnoszą sukcesy, biorą setki jeńców i zdobywają różnego rodzaju broń, to z gazet po drugiej stronie frontu wynika, że Rosjanom pomimo ciężkich okoliczności przyrody też się dobrze wiedzie - odnoszą sukcesy, biorą setki jeńców i zdobywają różnego rodzaju broń. Co zresztą nie jest dalekie od prawdy – obie strony wzajemnie się w Karpatach wyniszczyły.
Bardziej szczegółowe przeglądanie prasy na pewno by coś dało. Zdaje się, że była nawet okopowa gazeta o tytule „Manilowa”, chociaż to nie musi oznaczać, że się rozpisywali na temat tej potyczki.
I jeszcze ciekawostka. 11 marca na Manyłowej zginął dopiero co ozdrowiały po ciężkim zranieniu, grafik i malarz Moriz Jung
http://www.biographien.ac.at/oebl_3/148.pdf
Przypomina to historię Franza Hofera pochowanego na cmentarzu pod Wałem w Lichwinie.
Stanislaw Baran, 2012-09-02
KG
... Zdaje się, że była nawet okopowa gazeta o tytule „Manilowa”,
jest w zbiorze gazet:
[Feld- und Schützengrabenzeitungen 1914-18]
1. Manilowa / Ungarische Ausgabe
[S.l.], 1917-1917
2. Manilowa / Deutsche Ausgabe
[S.l.] @], 1917-1917
ale niedostepna = keine Benutzung möglich -
http://stabikat.de/
jarok34, 2012-09-08,
Dorzucę fotkę owego leja, marna jakoś z tel
Uploaded with ImageShack.us
Viribusunitis, 2012-09-10
Ostatnio ( z przyczyn zawodowych) bardzo rzadko bywam na AW, lecz czasem przeglądam komunikaty.
W sprawie mam do powiedzenia dwie rzeczy:
1) Prawidłową forma nazwiska węgierskiego generała ( a porucznika z 1915 roku) jest Kálmán Vandorfy. Forma Vandorffy jest germanizmem (często spotyka się je w publikacjach z czasów PWŚ).
2) Bo o Maniłową stał się jednym z kultowych punktów w dziejach wojskowości Węgier. W okresie międzywojennym skomponowano nawet na jego cześć specjalny marsz:
http://www.youtube.com/watch?v=85Gseg6Uikg
Pozdrawiam
Krakał, 2012-09-10
Manyłowa została dzisiaj zdobyta siłami zmotoryzowanej (do działań w polu spieszonej) kompanii wydzielonej z VII sanockiego batalionu marszowego forum, w składzie Trotta + Krakał.
Pikantne szczegóły, w tym zdjęcia i zgrubna inwentura leja, wkrótce.
Argo, 2012-09-10
Istnieje prawdopodobienstwo graniczace z pewnoscia ze za miesiac/półtora zweryfikuje wasze pomiary
KG, 2012-10-10, 18:28
http://www.ebay.com/itm/H...D-/270376484175
Trotta, 2012-11-07
- argo napisał/a:
Istnieje prawdopodobienstwo graniczace z pewnoscia ze za miesiac/półtora zweryfikuje wasze pomiary
A tu ani pomiarów, ani weryfikacji Ja zapisków nie posiadam, więc nie bijcie
Argo, 2012-11-17
Na przeszkodzie staneły tzw czynniki obiektywne
Krakał, 2012-11-17
Znaczy się, nie byłeś?
Trotta, 2012-11-19
Himmelkreuzsakrament, a nawet jakby był - cóżby, niebożę, weryfikował
Argo, 2012-11-19
Rozmiary dziury z miarka i niwelatorem w łapie ...... przy okazji może by jeszcze cos wyskoczylo spod saperki ... wzgorze wspominam milo, ale to było bardzo dawno temu ...... i se ne vrati
Gosc, 2012-11-24
Tu kappen, bo zapewne nie wszyscy widzieli. Sam kappen udowadnia, że coś na rzeczy było. I to na dużej rzeczy.
http://odkrywca.pl/forum_pics/picsforum26/kap133.jpg
Jak mnie najdzie, to zaś podjadę na rejzę i dreptanko. Na zasadzie samotnego wilka. Ostatnio dowiedziałem się, że mogę złodziei lasu straszyć. Robotnicy leśni wzięli mnie ostatniemi czasy za kontrolle/odbiór robót z LP
A ja se po prostu mimo prochodył, мирний людина виняткової скромності
Podobnież w okolicach Chryszczatej i Żebraka można "natknąć się" na zjawiska dźwiękowe podbone do omamów nazywane "widmową armią" ...
argo, 2012-11-24
Gosc , nikt tego nie podaje w watpliwosc bo dziure kazden chetny ktory sie wydrapie na szczyt 810 moze zobaczyc na zywo ..... problemem jest to, ze rozmiary dziury niespecjalnie pasuja do opisow zawartych we wspomnieniach i medulnkach.
P.S. A kappen znany ..
Cytat:
Podobnież w okolicach Chryszczatej i Żebraka można "natknąć się" na zjawiska dźwiękowe podbone do omamów nazywane "widmową armią" ...
...uwierz .. ta atrakcja turystyczna mocno przereklamowana jest ..... i na trzeźwo nie chce działać
Gosc, 2012-11-24
Sprawdzę na trzeźwo, poszwędam się po Chryszczatej i okolicy jeśli śnieg nie spadnie za jaki tydzień. Bez zamiarów kopackich, to może mię duchy żywcem nie zeżreją. Będę się maskował ostryjocką czapką.
A na 810 to nie wiem. Może mi być nie po drodze. Zresztą pieron wie. Zajadę, to się zobaczy. Właśnie: tak ze zdjęcia to taka... dupna ta dziura jak na minierską robotę mającą pogrzebać setki...
... nawet jeśli spłycona stuletnim śmieciem.
Trotta, 2012-11-26
- Gosc napisał/a:
A na 810 to nie wiem. Może mi być nie po drodze. Zresztą pieron wie. Zajadę, to się zobaczy. Właśnie: tak ze zdjęcia to taka... dupna ta dziura jak na minierską robotę mającą pogrzebać setki...
Hmm, w sobotę słuchałem sobie o odtwarzaniu cmentarza wojennego w miejcowości Vel'krop na Słowacji, gdzie ponoć leży aż 10 tysięcy żołnierzy. Dość gęsto, bo cmentarz powstał jako komasacyjny, stąd w jedną dziurę dało się upchnąć szczątki wielu poległych.
Nie pamiętam, jak opisywano utworzenie cmentarza w leju na Manyłowej. Ale może chodzi o pochowanie szczątków poległych dopiero późną wiosną albo latem? Wtedy jakaś setka czy dwie setki mogłyby się zmieścić bez większych problemów.
F Machalica, 2012-11-26
- Trotta napisał/a:
gdzie ponoć leży aż 10 tysięcy żołnierzy
http://www.kvhbeskydy.sk/rekonstrukcie- ... a-velkrop/
http://www.kvhbeskydy.sk/category/11_vojnove-cintoriny/
Trotta, 2012-11-27
Dzięki za linki, FMachalico!
Przyszło mi do głowy coś jeszcze, co popierałoby moją tezę o urządzeniu grobu masowego później. Manyłowa została zdobyta, ale wciąż była na linii frontu; niebawem trzeba było jej bronić. Zatem pozycje austriackie były tuż koło grzbietu - tuż koło leja. Urządziliby sobie taką bombę biologiczną koło okopów, skoro nie wiadomo, jak długo mieliby tam trzymać pozycje? (w marcu zimowa aura neutralizowała jeszcze zagrożenie).
Przy okazji zainteresowałem się tym:
W "Bohemii" z 27 września 1914r. jest informacja o jego zranieniu, czyli ranny został na samym niemal początku wojny.
- Art napisał/a:
Poluję na pocztóweczkę związaną z Maniłową...
Ejże, już jedną masz
KG, 2012-11-29
- Trotta napisał/a:
Przy okazji zainteresowałem się tym:
KG napisał/a:
I jeszcze ciekawostka. 11 marca na Manyłowej zginął dopiero co ozdrowiały po ciężkim zranieniu, grafik i malarz Moriz Jung
http://www.biographien.ac.at/oebl_3/148.pdf
W "Bohemii" z 27 września 1914r. jest informacja o jego zranieniu, czyli ranny został na samym niemal początku wojny.
Napisałem jeszcze:
„Przypomina to historię Franza Hofera pochowanego na cmentarzu pod Wałem w Lichwinie.”
Chodziło mi o powrót na front po pobycie w szpitalu, ale nie tylko. Obaj byli grafikami i malarzami, obaj zginęli w tym samym wieku, a dokładniej - Jung żył 9 dni dłużej.
Tak ostatnie miesiące życia Hofera opisuje Agnieszka Partridge, która tę historię odkryła:
„W lutym 1915r., podczas ostrzału wzgórza 419 w Lubczy Szczepanowskiej, został niegroźnie ranny, skąd przewieziono go najpierw do szpitala w Bielsku, a potem do Wiednia (...) Wierny armii wrócił na front (...) Hofer wraz z innymi żołnierzami 14 Infanterie Regiment obsadzili wzgórza we wsi Lichwin, 17 km na południe od Tarnowa i tylko kilka kilometrów od miejsca, gdzie po raz pierwszy został ranny. Zacięte boje trwały wokół wzgórza Zuckerhutl. 3 maja 1915 r. podczas zaciętych walk, dosięgła Franza Hofera śmierć. Miał niespełna 30 lat... (Agnieszka Partridge, Przypadek Franza Hofera, Gazeta Antykwaryczna, nr 7/8/9, rok 2005)
W literaturze dotyczącej tych walk można znaleźć opisy szturmu Zuckerhütl. Był nie mniej krwawy niż ten na Manyłową.A 419 to wzgórze , gdzie teraz jest wielki cmentarz w Dąbrówce Szczepanowskiej.
https://www.gettyimages.com/license/506648839
Gosc, 2012-11-29
Dzidowa ( 713 m. n.p.m.) oraz Patryja ( 782 m. ) zostały dzis spatrolowane przez S.S.J.P.V. ( Samozwańczy Samodzielny Jednoosobniczy Patrol Volkssturmu, czyli mnie ( Folksszturmu - bo i umundurowanie od Sasa do Lasa, a i uzbrojenie liche; głównie czekanik, który pomógł w gramoleniu się po stromiznach). Marsz na azymut, start znad potoku u zachodniego zbocza Dzidowej, "na chama" prosto przed siebie zachodnim zboczem wpieriod jakimś małym żłobieniem okresowego cieku wodnego. Najlepsze szlaki to takie wyschnięte cieki. Ostry wycisk. Jest co prawda jakiś czerwony kropkowany szlak-nie-szlak spacerowy znaczony kwadratami prowadzący na Dzidową od potoka, ale kij tam ze szlakiem. duża satysfakcja z podejścia na dziko.
Ciepło, bo halny. Efekty akustyczne na szczytach - niczym na pasie startowym.
Niestety plastikowe butelki po tanim browarze i napojach bąbelkowanych oraz puszki przypominają, że jednak nawet w takich miejscach nie jest się jedynym amatorem dzikich szczytów. Szczyty dzikie, ale pijoki i tu wlezą.
Z Dzidowej - kierunek prosto na południe czyli w dół do siodełka między oboma szczytami, i dośc wygodną drogą nieco od wschodniej strony pod górę.
Patryja to wąski szczyt, ale zryty okopami, lejami, na Dzidowej tego nie ma, może było - jeśli było, ale wyciąg zajmuje dużo miejsca.
Okopy zachowane w różnym stanie - zależy od podłoża - w glinie rozmyte i zasypane stuletnim listowiem, a może też pochówkami, bo rowy sa świetne do wrzucania w nie trupów. Zwłaszcza bezużyteczne rowy. Tam gdzie nieco więcej kamieni i skały - okopy zachowane lepiej. Do tego wszędzie faktycznie masa śladów działalności wykopkowej. Mnóstwo zryćkanego. Mnóstwo wykopanych łopatek w jednym miejscu, w innym elementa okucia jakiegoś nosidełka tudziez podstawy jakiegoś sprzętu okopowego, na szczycie Patryi duży kawałek szklanej manierki, nieco dalej zmasakrowana manierka aluminiowa A-W., prostokątna powykręcana menacha, stary kubeczek z dużą ilością niebieskiej emalii, uchem i emaliowanymi literami BM ( łancina/ cyrylica? cięzko wyczuć) i cyfra 9 od spodu, łuseczki, skorupy pocisków-niewybuchów albo bubli, którym eksplozja oderwała tylko wkręcany na gwint czub - głowicę z zapalnikiem, pozostawiając całą resztę skorupy, tak na oko to dwa rodzaje jak na dziś - około 7 cm i większe, być może 10 cm gebirgshaubiczne, nie wiem czyje: ruskie czy rakuskie, nie miałem miarki, szkoda; dalej - mnóstwo wykopanych strzępów sukna i dużo skór - pasków, kawałek ładowniczki, jakieś inne skóry ze śladami ściegów, cała skórzana wkładka buta itd, itp. Zaskoczyło mnie ile tych wydłubanych resztek jest. Chciałem to "pochować" pod krzyżykami, które zaczęły się pojawiać jeden za drugim, ale za którymś razem dałem sobie spokój. Sistiema od wschodniej strony Patryi jest dośc duża. sporo lejów. Sporadycznie skorupka pocisku na całej dzisiejszej trasie, nawet w okolicach kamieniołomu pod Patryją ( ten kamieniołom za rezerwatem "Gołoborze". Nawiasem mówiąc ciekawe - bo gołe borze widać najlepi od strony zakładu górniczego, a na drodze doprowadzającej znaki o zakazie wstępu i strefie rozrzutu kamieni podczas robót strzałowych. O robotach strzałowych alarmuje syrena, strzały przewidziane między 11 - 14, dziś nie miałem radości słyszeć zadnych. I całe szczęście bo złażąć z Patryi i kierując się dalej prosto na południe ku Manyłowej ostatecznie zakosiłem w dół i znalazłem się na krawędzi tego kamieniołomu, a tu trzeba być ostrożnym bo nie ma żadnych tablic informujących o urwisku i można się strasznie oszukać. Do tego kamieniołom jest już głęboko w zboczu i owo kolejne płaty zbocza zaczynają się odspajać od góry. Wyglądało to tak, że zbiżając się do krawędzi napotkałem szeroką szczelinę głęboką na jakie 4 metry, po prostu zbocze nad kamieniołomem obsuwa się plastrami.
Siodło między Patryją a Manyłową też zryte i lejami i okopami.
Sladów kopackich ogólnie bardzo dużo, mówię o tych świeższych, bo stare dawno liście zasypały.
U stóp wschodniego zbocza Manyłowej łażenie na dzis się zakończyło, zaczęło się ściemniać, przebyta trasa spenetrowana: pętlami, zakosami, dreptaniem w kółko, zbieraniem i chowaniem pod kamieniami resztek szmat i skór. Krzyże zabezpieczone kamulcami, poprawione, tu i ówdzie pocisk pod krzyżem, skoro już się wala, to niech się na coś przyda; ktoś nawet stawiał znicze, nie wiem czy znicze w lesie pełnym opadłego listowia to dobry napad, raczej spatny napad, szczególnie w porze suchej, no ale wypalone są tam gdzie mają być.
Zejście ku kamieniołomowi po odskoczeniu od niego nazad w las ku górze odbyło się wąwozem, który potem zamienił sie w potok. Wyjście z boku kamieniołoma czymś co było również drogą zrywkową.
Uwaga krytyczna: zdobywanie takich gór szturmowaniem siłą żywą to mocno wątpliwy pomysł Są to góry strome, podejście na samą głupią Dzidową ( fakt, że od strony ekstremalnej) bez karabinu, bez tornistra bez amunicji, jedynie w sukiennej bluzie zapiętej pod szyją i z pasem, bez płaszcza, a jedynie w kamuflażu i z czekanem konczy się przyspieszonym pulsem i oddechem, gdzie tu mówić o sensownym strzelaniu czy walce wręcz.... Sens miało okładanie takich gór ogniem z dołu ale pchanie tam ludzi musiało konczyć się setkami trupów, bo nie mogło się konczyć niczym innym. Sztabowcy pojęcia nie mieli czym to smakuje.
7 godzin, tylko dwa sąsiadujące blisko szczyty z przyległościami, ale to z racji problematyki czy leitmotywu wycieczki; no i fantastyczna nieuporządkowana przyroda, starodrzew stojący i leżący tam gdzie sam padł, ślady jeleniowatych, jeleniowate in propria persona i uwaga - świezusie obfite odchody żubra na pniaku. Taki widok w lesie, plus późna godzina jak na koniec listopada zachęciły już ku zejściu.

Jak pogoda dopisze ( tzn nie będzie zbyt intensywnego deszczu, bo od 16-ej już polało) to jutro Manyłowa od strony kapliczki Synarewa, a reszta planów urodzi się w trakcie - a vista.
Dwa zdjęcia.
Szczyt Patryi, betonowy słupek pośrodku, obok znak wysokościowy ( niewidoczny, w trawie), z prawej za krzakiem leje lub ślady stanowisk.
Krzyżyk na szczycie Patryi, jeden z wielu na dalszej drodze, acz pierwszy z napotkanych dziś; kilofek mój.
Gosc, 2012-11-30
Dziś jednoosobnicza samozwańcza pátračka Land/Volks tak czy inaczej - sturmu spenetrowała Manyłową.
Ci, którzy byli i znają teren pewnie wzruszą rękoma/rączymia, ale pewno wielu nie było i nie będzie, tych moje duperelne detale opisane łopatologicznie mogą zainteresić.
Wejście dróżką obok kapliczusi Synarewa ( a w środku już choinka jest z bombkami !) z racji możliwości napompowania przyzwoitej źródełkowej wody. Niestety na zimę najprawdopodobniej ujęcie mineralki w dolinie przy drodze - jest zaszpuntowane. Chyba, ze ukradli niklowany korpus...
Szczyt , a właściwie garb przed pierwszym z dwóch szczytów osiągnięty na przełaj marszem po zboczu pónocnym a ściślej północnowschodnim w linii prostej do góry. Skutecznie i szybko, miejscami na czworakach Podziwiając tu i ówdzie sturlaną z góry skorupę pocisku. Drugie zbocze - południowozachodnie - spoziera na Bagnisty i Bałandę. Na tę stronę otwiera swoją paszczę lej.
Góra ma dwa właściwie dwa szczyty, lej jest przy tym właściwym-dalszym: wschodnim, na stromo opadającym zboczu do tzw pupozjazdu.
Pierwszy szczyt/przedszczyt wita nas ekspozycją wykopanych skorup, odłamków, paleniskiem po ognisku i mnóstwem bateryjek koło tegoż paleniska. Ja się cieszę, że są tak uprzejmi ludzie, którzy siłą własnych mięśni odwalili całą robotę kopacką, bo nie ma to jak przyjść na gotowe i podziwiać co kto wydłubał (poświęcając kupę czasu by potem porzucić tę zardzewiałą łopatkę, odłamek, lub kilka naboi, które dawały sygnał ) samemu nie męcząc się zbytnio, ale czy do choroby tak trudno jest zabierać ze sobą zuzyte bateryjki....? Kopacze przychodzą obciązeni sprzętem, a na zabranie głupich bateryjek sił najwidoczniej nie starcza po całym dniu. Taaa, cięzkie życie.
A dodam, że ślady rycia amatorskiego są absolutnie świeżusie! Kwestia ostatniego tygodnia, może dwóch,ale wygląda to jak zryte 3 dni temu, jeśli szczerze. Niektóre doły duże, pomieściłyby pełonwymiarową trumnę
Momentami trudno wyczuć co jest małym lejem, a co śladem dawnego kopactwa.
Penetrację zacząłem od zbocza, w którym jest ów sławetny lej, ale grubo przed nim. Czyli szedłem zygzakami z zachodu po zboczu południowym zboczu ku wschodowi . Jeśli sie pójdzie samym garbem to też cięzko jest lej przegapić, będzie po prawej ręce . Przy górnej krawędzi leja też jest świeżo zryte tak, ze niech krew zaleje.... Dewastacja lasu na całego. Pomijam aktualne roboty leśne po całej Manyłowej od strony północnej, gałęzie pniaki itd. Razem jedno z drugim daje taki bajzel, że krajobraz nic tylko kręcić film, scenografia free. Gotowa. A dodam, że drzewa naturalnie połamane - dużo ich w okolicy, jak po ostrzale.
Oto pierwsza mogiłka na zboczu, jeszcze długo zanim dolazłem do leja. Pierwsza z wielu.
Te tabliczki czasem leżą całkiem luzem.
Mogiłka znajduje się już niedaleko szczytu, tzn. - wierzchu garba, naprawdę rzut granatem. Idę w górę od mogiłki powoli, oglądam kamulce, już wcześniej napotkałem kawałki skór, podeszw, łuski, całe patrony mannlicherowskie, odłamki. Z jednej dzurawej przerdzewiałej mosinowskiej łuski bez pocisku sypie się.... proch. A zatem mam te swoje oczki skromnie wbite w ziemię i idę prosto od mogiłki w górę. Nie wiem jak ja to wypatrzyłem, ale jednak: Pod jednym z płaskich szerokich kamieni wystaje spłonka. Nic nadzwyczajnego, sięgam. przecieram palcem po powierzchni ziemi, ale patrzę - druga, trzecia, odgarniam ziemkę palcem - czwarta, odgarniam głębiej i szerzej piąta. Pięć patronów mannlichera. Nic nadzwyczajnego, kopacze tym plują. ale nie wtym miejscu. Otóż jest jedna rzecz warta uwagi, która sprawiła ze TO z pozoru banalne znalezisko powierzchniowe było bardzo wymowne. To miesce bezpośrednio 4 m nad mogiłką, na gładkiej stromiźnie nie było przez nikogo przekopywane, nie było tam żadnej dziury. Jestem absolutnie pewien, że do tego miesca dotarł żołnierz który zaległ na zboczu, pod płaskim duzym kamulcem przygotował lub przygotowywał sobie naboje umieszczając je wbite dupkami do góry pod naturalnym parapecikiem. W tym miejscu nawet nie przywalonym liścmi leżał w marcu 1915 człowiek i nie wykorzystał do końca swojej amunicji. Może poderwał się do ataku po eksplozji, może był tam wcześniej jako uczestnik jednego z wielu podejść? Niemniej niewykorzystane naboje zostały. może został odstrzelony gdy sięgał do ładownic, może po prostu nie pozbierał patronów wycofując się. Może to on jest pochowany 4 metry niżej pod tą oskubaną z lakieru tabliczką...?
A więc to na TAKIM zboczu zalegali, na TAKIEJ stromiźnie, TAKI mieli widok przed sobą. TU w TYM mejscu ktoś leżał. I kombinował co robić. Nerwowo dobywał amunicji.
Takie znalezisko to jest coś. Pomijam fakt, ze to najzwyklejsze gu...wienkowe naboje, nieważne, ważny kontekst. Wykluczam, by te sztuki znalazły się tam wtórnie, zdecydowanie na to nie wyglądało.
Idę dalej, mijam wykopaski, standard: łopatki, łuski, jeszcze jakiś osierocony niewykorzystany patron mosinowski w pięknym stanie, jeśli go zgubiono, to znowuż: nerwowo przeładowując karabin; dalej - kawałki podeszew, na razie okopów faktycznie od tej strony nie widać, w końcu dochodzę do leja. Dosłownie włażę na niego. Jest.
Weryfikujemy.
Średnica tego dość regularnego otworu to rzeczywiście jakieś 15 metrów i zdecydowanie zawsze taka była. Krawędzie zapewne złagodniały przez erozję ale to wszystko.
Lej jest po południowozachodniej stronie, z jednej strony płytki - jakby otwarty tak by dało sie do niego wleźć, z drugiej wyższej strony stromy. Tą właśnie stroną dotyka samiuśkiego szczytu garba ( garba, bo właściwy szczyt - kulminacja Manyłowej to jeszcze kawałek na wschód lekko ku południowi)
Głębokość: obszerny ale obecnie płytki, zgodzę się na 4 metry, jeśli stanąć tyłem do Bagnistego, a przodem do tej stromszej krawędzi. To ona może mieć 4 metry w górę, zgadza się. Wszędzie po bokach jest płycej, to lej w zboczu. Raczej nigdy nie był zasypywany do wyrównania gruntu, zdecydowanie nie. Ten lej mógł być pierwotnie nawet o dwa metry głębszy, tak mi się wydaje - proporcjonalnie do średnicy, świeżo wymieciony eksplozją ćwierć tony materiału pod dużym ciśnieniem nawet powinien być stozkowaty wgłąb. Dlatego daję mu 1,5 do 2 metrów więcej w stosunku do tego co dziś widać. A sa w nim poczynione kopczyki mogiłkowe, kilka. kopczyków. i krzyżyki.
250 czy 300 kg materiałów nie uczyni powierzchniowo takiego leja. Po 500 kg bombie lotniczej - może tak, ale w ziemi, a nie w kamieniach i chyba jednak równiez nie aż taki duży. Moja wersja: wejścia do ewentualnych podkopów musiały się znajdować niewiele niżej płytszej krawędzi leja, dosłownie przywalone są "wargą" skruszonego materiału odrzuconego wybuchem. W relacji jest mowa , ze podkopy planowano na jakieś 8 metrów długości docelowo, ale ostatecznie zabrakło czasu. Rozumiem zatem, ze chcieli poderwać w powietrze ( i widzę jak to miało wyglądać) górę garba centralnie do góry i zabrakło im ze 3 metry, czyli mogli zrobić z pięć metrów (oczywiście osobna kwestia to te nieziemskie warunki pod nosem ruskich) a wyszło ni w pięć ni w dziewięć, jak lej po moździerzu 30,5 cm ( no trochę obszerniejszy, no...) lekko z boku. Jakby nadleciał se od południa taki pocisk i zrobił dup.
Jakim cudem oni robili to już na szczycie, 10 kroków i gotowe, nie mam pojęcia, ale główna sistiema okopów, dośc bogato "unaczyniona" jest jeszcze kawałek piechotą po prawej ręce stojąc w leju mordą do najwyższej sciany tego leja. Czyli tu było takie miejsce, że nikt ich po prostu granatami nie mógl zarzucić z góry i tyle. nie wygląda na to, żeby lej trafił w jakikolwiek okop i go zgniótł, ani z lewej, ani z prawej. Górą, też żaden okop nie biegnie ( srodkiem), gdyby podprowadzili tunele tyle ile planowali , to nie wiem kogoby tam wyhuśtali w powietrze. Może po drugiej stronie były okopy , twarzą ku Patryi i tam by ich dotnęło, ale tam jest taki bajzel ( cięte drzewa, gałęzie, dołki, ryćki i wszystko na kupę, że nie wiem czy po tamtej przeciwległej stronie, za plecami leja, były jakieś pozycje. Może ciśnienie zgniotło jakichś żołnierzy w najbliżym sąsiedztwie eksplozji, może jakiś ckm na górze mniej więcej nad tym miejscem ale nie biegł tu żaden okop sztywno nabity Ruskimi jeden przy drugim, który mogłoby zmielić. Bo to by było faktycznie niemozliwe do podminowania, zarzucili by to granatami, menażkami, odchodami, obelgami i tyle. Co uzyskano wg mnie - na pewno ogłuszono tych wszystkich ktorzy wypełniali te dalsze okopy po prawej ręce, tam ich musiało być sporo. I wg mnie udało się odwrócić uwagę wszystkich pozostałych Ruskich w stronę eksplozji, skoncentrowano się na tym punkcie, z którego spadł deszcz kamieni a natarcie poszło skokami do góry w tę zdekoncentrowaną wydarzeniem pełną ludzi sistiemę okopów, zarośniętych dziś dość grubo drzewami od wschodu, daleko od eksplozji. Czyli Ruscy w okopach łby w prawo, a atak hyc hyc hyc z dołu od lewej, czyli odpołudniowego wschodu. Plus dodtakowo np. ewentualnie daleko z lewej od leja czyli od zachodu, ale tam okopów żadnych nie widno. Natomiast w beżposrednim sąsiedztwie eksplozji prawdopodobnie nikt na nic nie nacierał. Zaskoczyli, oszołomili, zdezorientowali.
Przeszedłem tę sistiemę, która otacza resztę szczytu Manyłowej, łopatki, łopatki i jeszcze raz przerdzewiałe łopatki podeszwy, skóry łuski. Jedna teraz wykopana świezutko austriacka podwójna ładownica, pełna amunicji, wyrzucili, czekała na mnie, rozpadająca się ale kto już któraś z kolei podwójna ładownica tego samego wzoru: wczoraj i dzisiaj:
wykrój taki z uskokiem jak ta z lewej. Skóra w dobrym stanie możzna było wg niej szablon zrobić
Obok na ziemi wysypana amunicja. Ogólnie samego mannlichera niewykorzystanej amunicji napotkałem ponad 20 sztuk.
Właściciel również nie wyrzucił tego sam... pewno ładownica jednego z tych którzy padli w akcji zaskoczenia. Kopacze pogardzili, bo im to niewiele mówiło, ot kolejna rozpadająca się na kawałki taszka jakaś . Ale warto było wziąć do ręki....
Ilość podeszw, obcasów tak duża, ze można odnieść wrażenie że to śmietnik na tyłach warsztatu szewskiego. Wykopano także piękną rękawicę z jednym palcem, czarne jakies sukno, niegrube, archaiczna, z jakimś okuciem, skuwką na krawędzi komory na 4 palce, dziwne. i z jakimiś metalowymi przerdzewieluchami w przegubie i z resztkami guzika.
Zdjęcia leja. Pierwsze dwa od zachodu, kolejno: niezgodnie z ruchem wskazówek zegara z krawędzi leja:
i
To z kolei zdjęte stojąc w środku leja twarzą do najwyższej krawędzi, czyli twarzą do domniemanych pozycji ruskich, które mogłyby byc powyżej ( okopów tam na górze nad krawędzią raczej nie było, boby ich kopiących zarzucili czymkolwiek bez wysiłku):
Tu - mogiła w leju, nieco z boku, ku wschodowi:
Zbliżenie:
Ujęcie leja od południowego wschodu, poprzecznie zwalone drzewo zalega na najbardziej stromej krawędzi:
Nieco bardziej od wschodu, nadaj cofamy wskazówki zegara:
Wywalona eksplozją zmielona zawartość leja - "dolne" najpłytsze obrzeże:
W leju pod liścmi rysują wybrzuszenia kilku kopczyków z kamieni. Ale powiadam - jeśli to masowy grób to lejowi daję jeszcze ze dwa metry w centralnym punkcie wgłąb, spiralnie usuwamy ( hipotetycznie) kamienie ze środka i mamy coś co pryz dolnej krawędzi ma 2 metry głębokości a przy tej stromej - 6 m.
On jednak troche sprawia wrażenie misy z wsypanymi póżniej kamieniami.
Na koniec. Takich tabliczek jest kilka, i dużo krzyzyków bez tabliczek.
Zasadniczy cel wyjazdu udokumentowany, teraz jeszcze jakaś dalsza wędrówka, bo jest czas, ale to już bez wywnętrzania się z wrażeń na forum; może Bagniste, może Bałanda, może co innego ( a propos - bałanda we współczesnym ruskim żargonie więziennym oznacza polwekę więzienną. Bałandu żrać - garować i być na więziennym wikcie.
A teraz zmykam, halsbinde pod bluzę musi byc wyprana i świeża na jutro.
Krakał, 2012-11-30,
Nasze z Trottą konstatacje są pod pewnymi względami podobne, a trasa dojścia na szczyt Manyłowej - wręcz identyczna. Tyle, że nie mieliśmy tyle czasu na penetrację terenu, więc sporo wojennego szpeja nam pewnie umknęło, np. na podejściu, na północnym stoku Manyłowej, nie widzieliśmy w ogóle szklanek szrapnelowych. Inna sprawa, że to był wrzesień, czyli jeszcze lato.
Otoczenie leja jest obecnie masakrycznie zmienione. Po pierwsze, na całykm obszarze, zarówno na południowym, jak i północnym stoku, trwa obecnie wyrąb drewna. Grzbietem prowadzi droga leśna, inna droga łączy się z nią przechodząc tuż obok krawędzi leja. Po drugie, mnóstwo śladów intensywnej działalności kopaczy - dołków, pryzm ziemi, porzuconych znalezisk. W efekcie teren jest tak zmieniony, a zalegające tam przedmioty - tak przemieszane, że ewentualne objęcie szczytu profesjonalnymi, szeroko zakrojonymi badaniami archeologicznymi, ze szczegółowym i precyzyjnym nanoszeniem znalezisk na plan, nie dadzą już w efekcie obrazu tej walki.
Potwierdzam twoją konstatację - co było dla nas niemałym zaskoczeniem - że w bezpośrednim sąsiedztwie leja nie ma w ogóle okopów. Wprost poniżej leja, na stoku na południe od niego, są jakby leje po granatach artyleryjskich i jakby dołki strzeleckie pozostałe po atakujacych, ale raczej są to jednak ślady intensywnego kopactwa przeróżnych szpadelkomand z piszczałkami, a nie działań wojennych. Okopy są owszem, kilkadziesiąt metrów na wschód od leja, nota bene ich prawe skrzydło po części jest położone tak, że może flankować przedpole leja, czyli ów stromy stok na który lej się otwiera swą dolną krawędzią (taka jest też konfiguracja stoku). Czy w miejscu leja mogło być jakieś ważne stanowisko, np. km-u? Wątpię. To nie jest optymalne miejsce, jeśli chodzi o pole ostrzału - na prawo od leja (patrząc w stronę grzbietu) stok jest jakby wysunięty nieco bardziej na południe, umieszczenie tam km-u pozwoliłoby lepiej flankować grzbiet. Chyba że może chodziło o osłonę skrzydła tego systemu okopów? Takie cofnięte w tył gniazda cekaemów do osłony skrzydła i flankowania odcinka frontu, zwłaszcza "biernego", nie umocnionego czołowo, wtedy robiono, to było w instrukcjach saperskich obu stron.... Ale mimo wszystko wątpię. Byłaby o tym zapewne wzmianka w relacjach przytoczonych przez KG.
Nie jestem pewien, czy zasięg oddziaływania eksplozji (zranienia, kontuzje) mógł być aż tak duży, jak piszesz - by obezwładnić na tyle skutecznie całą obsadę całego systemu okopów na wschodnim krańcu grzbietu. Owszem, z tego co wiemy z relacji, główny kierunek natarcia to południowy wschód i wschód, czyli od strony nieistniejącej obecnie wsi Łubne. Ale żeby aż tak zadziałało, by skutecznie obezwładnić na szereg minut cały, dość rozległy system okopów? Bryły zamarzniętej ziemi i kamienie mogły zrobić swoje, ale nie aż tak, a fala uderzeniowa wybuchu podziemnego raczej nie była aż tak destrukcyjna... W stan "szoku powybuchowego" wierzę, ale ile to mogło trwać? I ile potrzeba czasu na to, by austriacka piechota pokonała ziemię niczyja i doszło do zwarcia?
Osobna sprawa to miejsce wybrane na atak, czyli jego cel. Dysponując ćwierć-toną ekrazytu nie mogli chyba zakładać, że eksplozja miny obok rosyjskich okopów da pożądany efekt... Czemu nie wybrali jako miejsca ataku rosyjskich okopów? Przecież efekt byłby nierównie większy... No i jak zdołali podejść aż tak blisko i wpuścić chodnik? I to od południowego zachodu, czyli od strony Bałandy, czyli niemal z przeciwnego kierunku niż atak piechoty... Manyłowa była już wtedy w półokrążeniu, Austriacy byli na Bagnistym i Patryji - ale dlaczego w takim razie nie podjęli szturmu na tym kierunku, na którym poprowadzili atak minerski? Chcieli spowodować eksplozję niejako za plecami obrońców, dla spotęgowania efektu psychologicznego? No i jak mogli kuć ten chodnik przez ileś godzin, niezauważeni? Przecież odgłosy pracy minerów musiało być słychać... Można powiedzieć, że zamieć śnieżna czy mgła - no OK, ale tyle godzin? To co, w tej zamieci i mgle nikt po stronie rosyjskiej nie wysunął żadnych ubezpieczeń? Czujek? Przecież obrońca wie, że w takich warunkach pogodowych łatwo go zaskoczyć... A odgłosy pracy? Głuszyli wszystko trommelfeuerem artylerii? A ile to musiałoby pochłonąć amunicji? Przecież dość, by obezwładnić tę pozycję rosyjską ogniem... Poza tym, to jest ta ofensywa, co to artyleria jej generalnie nie wsparła, ze względu na trudność poruszania się po na przemian zamarzniętych i tonących w wodzie i błocie drogach... O brakach amunicji nie wspomnę... Nie, no wierzyć się nie chce, jak oni to zrobili. Bez szczegółowego raportu z tej akcji, ze szkicami sytuacyjnymi, chyba nie ruszymy. Tylko że: czy takie szkice w ogóle były (na tamtym etapie wojny mogło ich nie być, mógł być tylko opis - w końcu pikantne szczegóły które nas zajmują dla dowództwa były nieistotne, liczył się efekt, a nie to czy kopano 50 m w prawo czy w lewo) - i czy się zachowały... Cholera, nie mogę pojąć JAK to się odbyło. Im dalej w bieszczadzki las, tym więcej drzew. Im więcej znam szczegółów, tym mniej mi to wszystko sztimuje... No i tych 800 poległych, pochowanych wg hoyera (patrz relacja przytoczona przez KG) w leju. On pisze wyraźnie - 800 w leju, 200 na zewnątrz... A z kontekstu wynika, że pochowano ich w marcu, tj. w czasie kiedy szczyt był w rękach Austriaków, a nie dopiero późną wiosną czy latem, po odzyskaniu Bieszczad wskutek przesuwania się frontu po operacji gorlickiej. No nic mi nie sztimuje. Nawet jakby to były pochówki dopiero latem, to te zwłoki nie byłyby jeszcze całkiem zeszkielecone... Przecie tam te 800 trupów nie ma prawa się zmieścić, nawet gdyby to były same kości... A może tam faktycznie leży tylko tych siedmiu poległych w szturmie? A reszta gdzie indziej - ale gdzie? 200+800, razem 1000, to jak KG słusznie zauważył spory cmentarz.
Argo, 2012-12-01,
Czytajac Wasze tj Goscia i Krakała wpisy moge odczuwac jedynie gorzką satysfakcje bo wyszlo na moje, tzn opis ataku na wzgorze ( a zwłaszcza robot inżynieryjnych poprzedzajacych atak ) w wykonaiu Hoyera ma sie nijak do stanu faktycznego, powiem tyle ze w leju swojego czasu wykonano wykopy glab i nie stwierdzono niczego poza zwarta glebą....gdzie pochowano tych 800+200 poleglych- nie mam pojecia ..... inaczej ...mam przypuszczenia ze ich szczątki są rozsiane po calym masywie Manilowej , Bałandy i Bagnistego.
P.S. Na Dzidowej w zasadzie nie było wiekszych walk.
P.S. Jesli jestescie zainteresowani to wrzucę fotki destruktów znalezionych na Manilowej ( charakterystycznie zniszczona bron i inne przedmioty tam znalezione)
Gosc, 2012-12-01
Dawaj wrzuć, pliz.
Krakau - pierwsza szklanka po szrapnelu była już w błocie drogi trochę wpieriod mijając kapliczkę Synarewo, obok kupki pana bizona i jego gustownych śladów.
Jedynymi destruktami ze skóry, które mogłem zidentyfkować, były podwójne ładowniczki Mann, z nitami, ściegami, całe ścianki, w jednm przypadku cała ścianka z klapą i i zapinkami od przodu, mozna było wykrojnik czynić .
Pozostałe destrukty to głównie łopatki i jeszcze raz łopatki, w sumie przez 2 dni widziałem porzucone dwie maniorki alu , dwie rozbite ruskie szklane, podeszwy, obcasy, wkładki, skorup szrapneli nie liczę bo niemozliwe odłamków też, jedną głowicę (oderwany czub skorupy) pocisku pełną "ostroczubową "( litą - bez wkręcanego zapalnika, najwyraźniej z zapalnikiem dennym), kulki szrapnelowe,menachę płaską rozwaloną, kubek emaliowany ( 2/3 kubka) sygnowany, troki, paski, szmaty sukienne, jedną rękawicę sukienną, masa amunicji karabinowej i ....jeden wykopany dla mnie, cynkowy austriacki miseczkowaty guziczek trójdziurkowy, ładny, zlekceważony...
Aha - cała znaleziona amunicja Mannlichera została przeze mnie oczywiście zdezaktywowana przez przełamanie i rozsypanie charkterystycznego prochu. Wszystkie egzemplarze miały punce produkcji ze stycznia 1914 roku, cała amunicja pochodziła z zakładu GEORG ROTH, Wiedeń.
Idę w kierunku na Bagnisty i Bałandę, sobota, cięzarówy z urobkiem nie będą tańcować w tę i nazad po dolinie.
Komando grzebalnicze Kraków nie objęło działalnością i "patronatem" tego rejonu. Myślicie, że komuś się potem chciało nosić pojedyncze trupy po górach w jakiś bardziej zorganizowany sposób? Tu nie było pól uprawnych, otwartych przstrzeni, nie było to potrzebne... ktoś znalazł jakieś resztki człowieka, tam go przyrzucił kamulcami w najbiższym okopie. Nie ma nic łatwiejszego niż sciągnąć szkielety lub zgniłki do najbliższego rowu strzeleckiego. To odbywało się pewno nawet w latach dwudziestych, bo pewno ludność, znosiła sobie różne rzeczy do domów - zauważcie - nigdzie nie ma śladów zasieków, to wszystko "się przydało". Zapewne odkrywano niejeden szkielet na powierzchni, wtedy nikt z wykrywkami nie chodził, nie kopał. Te okopy właśnie to są groby tych iluśtamset. Te okopy są obecnie zasypane praktycznie w całości. To co po nich zostało, to półmetrowej głębokości transzejki, Scieżki nieledwie. Towarzysze broni, którzy wyżyli i którzy musieli potem w którymś momencie opuszczać pozycje, może jeszcze zaśnieżone - relokacja, ruchy, wycofywanie się - nigdy nie wracali już więcej w te same miejsca i nie mieli możliwości dopełnienia "obowiązku", tj. konczenia pochówków kolegów. A jeśli po nich pojawił się tam jeszcze ktoś, to byli najwyżej myśliwi, leśniczowie, robotnicy leśni. Może patrole. Przecie nikt inny nie znał terenu. A kolejne kompanie w lasy na szczyty nie miały potrzeby włazić. Patyczate krzyżyki rozsiane po lesie mówią same za siebie. Tu nie ma masówek . Jedyne masówki to te rowy. I pamiętajcie o padlinożercach leśnych: lisy, wilki i niedźwiedzie też musiały rozwłóczyć/rozwlekać ciała, po prostu - korzystać z nich. Zwierzęta na pewno nie czekały za długo.
Argo - znaczy skoro był sondowany ten lej przez kogośtam - i ten ktoś może stwierdzić, ze trafił na tzw. caliznę/calinę, znaczy ze lej pierwotnie wymieciony wybuchem nie był nawet stożkowaty wgłąb proporcjonalnie do obwodu, jak byłem skłonny zakładać dając mu ekstra 2 metry. Czyli podkopik = 4- metrowej długości jama/nora w zboczu, sztolnią bym tego nie nazwał, pewno nawet niezabezpieczona drewnem bo skąd, która to jama miała koniec tam gdzie jest centrum leja. Centrum i końcówka nory była zatem do 3 metrów max pod powierzchnią zbocza zanim ją zerwał wybuch.
"Wysadzenie góry" to fajny marketing dla pułku, kto im to miał weryfikować , zwłaszcza jeśli eksplozja jednak osiągnęła cel przez skuteczne odwrócenie uwagi wroga, nie przez własną niszczycielską siłę. Można mieć pretensje, żę nafantazjowali z tym "sprzętem wojennym" którego wiele rzekomo eksplozja rozrzuciła daleko po okolicy. No ale "wysadzono górę" to jest sformułowanie potrzebne ludziom, urzędnikom, sztabom, dworowi cesarskiemu - wszystkim. Dowództwo odcinka musiało wykazywać, ze coś robi i to coś to duża rzecz, ja bym zrobił tak samo, miałbym się przyznać, że to tylko wyrwa w zboczu....? A tak - ludziska oczyma wyobraźni widzieli górę której odleciał cały wierzchołek
Niemniej szybka akcja z zaskoczenia i minimalne straty miały prawo zostać uhonorowane jako dzień święta pułkowego. To co nastąpiło po eksplozji mogło być chirurgicznie świetne. A napewno wreszcie skuteczne. Amen.
P.S. Edyt ad Krakał.
Bo właśnie wróciwszy z wycieczki.
Na to by wykorzystać efekt zaskoczenia po eksplozji, i zrobić akcję najmniejszym kosztem ludzkim - faktycznie mieli dosłownie minutę by doskoczyć do skołowanych moskali. Ta dosłownie minuta jest do osiągnięcia dla oddziału stricte szturmowego, tam niby byli jacyś ochotnicy, ile mieli doświadczenia szturmowców... hm.
Być może część ruskiej obsady okopów zaczęła się przemieszczać w stronę leja może poszły patrole. Nie wiem jak blisko głównej sistiemy byli ci, którzy zdobyli pozycje, ale powiadam, jak dla mnie musieli dopaść okopów w minutę, zeby nie stracić chwili, czyli daję np. 20 metrów poniżej pozycyj na południowym wschodzie garba.
A że nie wybrali tego miejsca bliżej sistiemy na eksplozję, zeby wybić parunastu Rosjan w bonusie - no właśnie widać tylko tam gdzie jej dokonano można było bezkarnie ryć. Tylko skoro można było bezkarnie ryć, to dlaczego nie można było równie bezkarnie przypuścić szturmu - tego też nie rozumiem.
Nie zakładam, żeby wybuch mocno poranił obsadę wzgórza, raczej skonczyło się na dzwonieniu w uszach. Nawet im łbów nie porozbijało, bo lej sam ukazuje gdzie poleciały kamulce, Najwyżej ta skrajna flanka okopu oberwała.
Ostatecznie wlazłem na wzgórze ponad nieistniejącą wsią Rabe, niedaleko od rozwidlenia dróg vis a vis Bałandy. Nad Rabem również są okopy, nie wyglądają na zmacane przez szpadelkomanda ( fajna nazwa hihi...), w każdym razie nie w tym miejscu, teren otwarty, zachaszczone pola , trochę iglaków wzdłuż drogi i okopów; owe pozycje - patrząc na południe w stronę Żebraka - flankowały wylot drogi która obiega Bagnisty i Bałandę i łączy się z główną doliną. I były obsadzone przez carskich, widać po łuskach wdeptanych w bardzo starą drogę. Nie lazłem na Kiczerę, pod Kiczerą w dawnej wsi, czyli w krzaczorach nagonka nacierała w kierunku głównej dawnej drogi wiejskiej Rabego, polowanie.
Orientujecie się czy Kiczera była obsadzona przez carskich? Pasuje świetnie, na mojego nosa powinna być....
Za to strzeliłem dziś ( oczami) trzy męskie jelenie idące do wódopoju pod Bałandą w bocznej drodze.
Edit któryśtam z kolei, dzurawa pamięć:
Niespecjalnie przemawia do mnie podana w relacji ilość jeńców. Sistiema okopów owszem - unaczyniona bogato, ale tak małymi stratami wziąć 1000 jeńców? Zresztą, gdzie ten tysiąc miałby tam się gnieść... Mówię stricte o czubku Manyłowej.