Post
autor: Trotta » 04 sty 2022, 07:11
Po przekartkowaniu "Skrzydeł..." dochodzę do wniosku, że ten krzyż-nieważne-jaki to chyba było we "Lwach".
Ale wracając do samych "Skrzydeł".
AO trochę skorzystał z nowej literatury, co oczywiście pieczołowicie przemilcza, ale jego pojęcie o bitwie krakowskiej oraz limanowsko-łapanowskiej jest nadal gorsze od miernego. Wie, że były, ale niewiele sensownie o nich potrafi napisać. Rzuca się w oczy, że nie do końca wie, gdzie w drugiej połowie listopada 1914 r. była 2. Armia, tzn. raz wie, że zabrali ją z Karpat, innym razem wydaje się nie mieć tej świadomości. W drugiej z omawianych bitew pisze coś o austro-węgierskiej próbie obejścia 8. Armii manewrem w rejonie Rajbrotu - co dowodzi albo niewiedzy na temat istoty planu, albo niewiedzy na temat przynależności poszczególnych rosyjskich dywizji i korpusów do 3. i 8. Armii.
Podając pojedyncze przykłady wyników rozpoznania usiłuje ludziom wmówić, jakie to lotnictwo było ważne. I nawet specjalnie się nie stara zrobić to porządnie, liczy po prostu, że czytelnik, zarzucony ... hmm, umiarkowaną liczbą szczegółów uwierzy mu w tezę o doniosłości rozpoznania z powietrza, bo w książeczce nie ma nawet próby oceny, jak to rozpoznanie miało się do innych, znacznie bardziej powszechnych źródeł informacji, w rodzaju jeńców, zwiadu kawalerii (jak najbardziej sensownego w sytuacji braku ciągłego frontu oraz luki między rosyjskimi armiami). Rozumiem, że oddziały austro-węgierskie, pozostające cały czas w kontakcie bojowym z przeciwnikiem, nie wiedziałyby, że ten przeciwnik to oddziały carskie, gdyby im lotnicy tego nie powiedzieli.
Przy okazji widać pewną dawkę "łapu-capizmu", acz może nie w takich ilościach, do jakich AO zdążył nas przyzwyczaić. Lekko zdumiewa np. sytuacja, gdy jeden z FliKów zostaje przebazowany z Będzina na lotnisko polowe w Nikolai, a AO nie podejmuje ani intelektualnego, ani góglowego trudu by się dowiedzieć i przekazać czytelnikowi, co to za miejscowość. W odległości nieco ponad 20 km od będzina Będzina jest spore miasto, z którego nazwy (św.) Mikołaj wyraźnie wyłazi po dziś dzień i naprawdę nie trzeba sięgać nawet do wikipedii, by się domyślić.
Pisząc o "odwojowaniu Galicji" powołuje się na użycie tego terminu przez Wiesława Batora na konferencji w 2015. Fajnie. Ale ten termin został użyty już przez Juliusza Batora, drukiem, sporo lat wcześniej.
Oczywiście przy merytoryce należy do znudzenia powtarzać: zrobił z Rotha dowódcę 4. Armii. To jest wyczyn naprawdę wysokich lotów i dowodzi głębokiej niewiedzy w kwestiach pozalotniczych.
Є в Києві злота брама, На тій брамі синьо-жовта фана!